Jak podaje „Dziennik Wschodni”, sprawą zajmował się Sąd Apelacyjny w Lublinie. Wymiar sprawiedliwości rozstrzygnął, że milion złotych przyznany w 2019 roku jest wystarczającym odszkodowaniem. Magdalena Zarzycka-Redwan, która chciała rekompensaty w wysokości 15 mln złotych, nie była zadowolona z takiego orzeczenia. – To uzasadnienie było tak bardzo zmanipulowane, że aż zabolało. Wyszłam, żeby tych pierdół nie słuchać – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami. – Sąd w swojej przemowie mnie upokorzył. To była pokazówka taka stricte komunistyczna. Dlatego zachowałam się jak trzeba i wyszłam z sali. Żadne pieniądze nie wynagrodzą mi tego, co przeżyłam. 15 mln zł to symboliczna kwota – dodała.
Życie Zarzyckiej-Redwan
Magdalena Zarzycka-Redwan urodziła się w więzieniu, do którego w 1949 roku trafili jej rodzice: Stefania i Władysław. Oboje działali w organizacji Wolność i Niezawisłość. On zdobywał broń, ona transportowała amunicję. Stefania Zarzycka, bita podczas przesłuchań, zmarła tuż po urodzeniu córki. Dzieckiem przez dwa lata opiekowały się inne kobiety z więzienia. Po pięciu kolejnych latach w domu dziecka, Magdaleną mógł zająć się ojciec, który wyszedł z więzienia w 1956 roku. Władysław walczył o odzyskanie skonfiskowanego przez władzę majątku i zmarł na zawał w 1963 roku po kolejnej z rozpraw. Nastoletnia Magdalena po raz kolejny trafiła do domu dziecka, gdzie zaczęto nazywać ją „córką bandyty”.
Magdalena Zarzycka-Redwan swojego ojca zrehabilitowała przed sądem dopiero w latach 90-tych. Przez lata walczyła także o zadośćuczynienie za własne krzywdy. Nadzieję na pomyślny efekt jej starań przyniosła nowelizacja ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Podkreślała, że chce utorować drogę kolejnym dzieciom „wyklętych” i głośno mówić o ich krzywdzie.
Czytaj też:
Senyszyn pozwana za słowa o Żołnierzach Wyklętych. „Nieroby”, „frustraci” i „gwałciciele”