Mieszkanka Barcina w województwie kujawsko-pomorskim kupiła swojemu synowi kurtkę. Nie byłoby w tym niczego szczególnego, gdyby nie fakt, że kieszeni znalazła się karteczka z listem napisanym w języku chińskim. Sprawą zainteresowali się dziennikarze lokalnej telewizji. Po przetłumaczeniu wiadomości okazało się, że jej autorem są chińscy więźniowie.
„Jesteśmy zagranicznymi więźniami, przebywamy w chińskim więzieniu Qingpu w Szanghaju. Zostaliśmy zmuszeni do pracy wbrew naszej woli. Prosimy o pomoc i powiadomienie organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka” - napisano. Na odwrocie listu znalazł się numer telefonu. Należał on do siostry przetrzymywanego więźnia. Kobieta potwierdziła, że mieszka w Chinach, stwierdziła jednak, że cały czas ma kontakt ze swoim bratem i wszystko jest w porządku.
Sprawa została zgłoszona Amnesty International. Nie wiadomo bowiem, czy kobieta, z którą rozmawiano, była szczera i nie była zastraszana.
Czytaj też:
„Zabiję was wszystkich”. 26-latka, która chciała otworzyć drzwi samolotu, usłyszała wyrok