Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę nad ranem o trzech kolejnych przypadkach koronawirusa w Polsce. Jeden z nich dotyczy młodego mężczyzny z województwa mazowieckiego i chociaż z oczywistych względów nie podano jego danych osobowych, to najnowszy wpis Dariusza Zwolińskiego sugeruje, że jest to jego syn – Adrian. Samorządowiec przekazał na Facebooku, że do 22 marca razem z żoną musi przebywać w obowiązkowej kwarantannie domowej. „Wszystkie osoby, które miały kontakt z moją osobą w ostatnich 48 godzinach, będą poddane tzw obserwacji. To znaczy, że przez najbliższe dwa tygodnie muszą dokonywać pomiaru temperatury rano i wieczorem. Jeśli pojawi się u nich wysoka gorączka powyżej 38 st C oraz suchy kaszel, czy problemy z oddychaniem muszą zgłosić ten fakt na numer alarmowy Inspektoratu Sanitarnego w Pruszkowie lub do najbliższego szpitala zakaźnego” – przekazał wójt Gminy Nadarzyn dodając, że prawdopodobieństwo zarażenia się od niego lub jego żony wynosi maksymalnie 10 proc.
„Tu zaczęły się lekkie schody”
Samorządowiec opisał także, jak przebiegała droga od wystąpienia pierwszych objawów u jego syna, do zdiagnozowania koronawirusa. Z jego wpisu wynika, że we wtorek 10 marca mieszkający w Pruszkowie Adrian poinformował go o wystąpieniu u siebie duszności, suchego kaszlu, bóli mięśniowych oraz gorączki ok. 38 stopni. Z racji, że młody mężczyzna miał w pracy styczność z osobami, które ostatnio wróciły z północnych Włoch, zadzwonił na infolinię do Ministerstwo Zdrowia, gdzie potwierdzono ryzyko zakażenia oraz przekazano dwa telefony, na które miał zadzwonić w celu uzyskania dalszych wskazówek.
„Tu zaczęły się lekkie schody” – napisał Zwoliński. „Pod pierwszym numerem Pani stwierdziła, że jej placówka nie jest przygotowana na działania związane z chorobami zakaźnymi i ministerstwo nie powinno podawać ich numeru co już im kilkakrotnie zgłaszano” – czytamy. Gdy syn wójta zadzwonił pod drugi numer powiedziano mu, że jeżeli temperatura ciała nie przekracza 38 stopni Celsjusza „to jest to zwykła grypa” oraz zaleciła wizytę u lekarza pierwszego kontaktu. „Na szczęście Adrian wykazał się rozsądkiem, zadzwonił do przychodni, a tam jeszcze bardziej rozsądna Pani doktor zaleciła mu natychmiastowe udanie się do wspomnianego wcześniej szpitala zakaźnego. Stwierdziła również,że jeżeli go nie przyjmą to ona prosi o informację i osobiście będzie interweniowała” – dodał samorządowiec.
„Sugerowano grypę”
Podczas wizyty w szpitalu Adrianowi zmierzono temperaturę oraz „ponownie zasugerowano grypę”. Mężczyzna przekonywał, że chce mieć przeprowadzone testy, dzięki czemu po pięciu godzinach wiadomo już było, że został zarażony koronawirusem. „Ze względu na młody wiek, zdrowy i silny organizm oraz brak większych problemów z oddychaniem rokowania są bardzo dobre. Nie mniej najprawdopodobniej najbliższe dwa tygodnie syn spędzi w szpitalu” – relacjonował Zwoliński.
Samorządowiec podzielił się także swoimi przemyśleniami na temat reakcji służb. „Pierwsza podstawowa sprawa, która mnie poruszyła to niechęć służb do wykonywania testów na obecność wirusa. Niepokoi także trochę chaos informacyjny” – napisał Zwoliński. Dodał przy tym, że duże zaangażowanie przejawiał personel medyczny. „Ze swojej strony mogę powiedzieć, że działanie Inspektoratu Sanitarnego w Pruszkowie i informacja w wolskim szpitalu zakaźnym była na przysłowiową 6 z plusem” – dodał.
facebookCzytaj też:
„Skomplikowany” przypadek koronawirusa na Lubelszczyźnie. Szerokie grono zagrożonych zarażeniem