Sąd - odrzucając argumenty obrony - podkreślił, że podejrzanemu grozi surowa kara, a ponadto areszt musi być utrzymany, bo ze strony b. ordynatora istnieje obawa matactwa.
"Prokuratura celowo utrzymuje zarzut zabójstwa, by determinować decyzję sądu co do aresztu. Moim zdaniem ten zarzut nie ma szansy się utrzymać przed sądem" - powiedziała PAP mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor, obrońca dr. G. Dodała, że w przyszłości będzie ponawiać wniosek o uchylenie aresztu i zastąpienie go innym zapobiegawczym, np. poręczeniem majątkowym.
Pytana o kwotę poręczenia odparła, że jest przekonana, iż rodzina i bliscy będą w stanie uzbierać kwotę, jaką wyznaczyłby sąd. "O poręczeniu majątkowym w ogóle nie było w sądzie mowy, zaś gdy chodzi o obawę matactwa, to nie została ona przez sąd uzasadniona zbyt szeroko" - dodała.
Sąd badał sprawę na niejawnym posiedzeniu, bo - jak się okazało - część materiałów śledztwa ma klauzule "tajne" i "ściśle tajne". Mec. Bentkowska-Kiczor podkreśliła, że do dziś nie uzyskała dostępu do akt śledztwa - nie tylko do tych z klauzulami, ale też do zwykłych akt postępowania. "To jawne ograniczenie prawa do obrony" - mówiła.
Dr G., któremu postawiono łącznie około 40 zarzutów - w tym także zabójstwo - przebywa w areszcie od 14 lutego. Jego zatrzymanie przez CBA, które było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, a także wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wywołały dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach.
O tej sprawie wypowiadali się wówczas na konferencji prasowej minister sprawiedliwości oraz szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. "Okazało się, że pan dr Mirosław G. jest bezwzględnym cynicznym łapówkarzem. Zebrane w tej sprawie dowody mogą też świadczyć o tym, że mogło też dojść do zabójstwa" - mówił Kamiński.
Ziobro określił dowody zebrane w sprawie jako "wstrząsające" i mówiąc o nich dodawał: "ogarnia mnie coraz większy smutek, ale w tym niestety smutnym poznawaniu prawdy możemy też powiedzieć o ważnym wydarzeniu w tym tego słowa znaczeniu, że już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Przed posiedzeniem w sprawie aresztu dla dr. G. do sądu przyszło kilkudziesięciu b. pacjentów chirurga, chcących świadczyć w jego obronie. Mówili, że zorganizowali się spontanicznie i przyszli manifestować swe poparcie dla kardiochirurga, którego nazywali "wirtuozem skalpela". "Zawdzięczam mu życie - mówili jeden przez drugiego.
Andrzej Piłko, także operowany przez dr. G., pokazywał listę ze 109 podpisami byłych pacjentów, którzy są gotowi złożyć w sądzie dodatkowe poręczenie osobiste.
Inny były pacjent Mirosława G. mówił, że stykał się z tym chirurgiem kilkakrotnie i nigdy nie spotkał się z jego strony z propozycją łapówki, a wręcz - jak dodał inny z zebranych - pacjenci byli od tego odwodzeni. "Kobietom daje się kwiatki, a mężczyźnie - flaszkę. A pan doktor był zresztą niepijący" - mówili.
Twierdzili oni, że obecnie lekarze w klinice MSWiA "w obawie przed więzieniem odmawiają wykonywania operacji". "Doktor G. powinien być przy stole operacyjnym, a nie za kratami" - przekonywali.
Pacjenci uważają, że dr Mirosław G. padł ofiarą zawiści kolegów, którzy chcieli go "wygryźć" ze stanowiska, bo zazdrościli mu sławy, a zarazem trochę się go bali, ponieważ był surowy wobec personelu i nie tolerował tych, którzy niewystarczająco przykładali się do pracy.
12 lutego CBA zatrzymała dr. G. w szpitalu MSWiA. Prokuratura zarzuciła mu zabójstwo. Według komunikatu CBA, "w 2006 r. przeprowadził on przeszczep serca u pacjenta, wiedząc o poważnych przeciwwskazaniach do przeprowadzenia zabiegu. Nie dochował, mimo iż miał taką możliwość, odpowiednich staranności. Po zabiegu zażądał od rodziny pacjenta korzyści majątkowej, której nie otrzymał. Kilka dni po operacji wydał polecenie odłączenia pacjenta od urządzeń wspomagających czynności życiowe, co spowodowało natychmiastowy zgon pokrzywdzonego". Inne zarzuty wobec b. ordynatora, to fizyczne i psychiczne znęcanie się nad personelem oddziału oraz kilkanaście zarzutów korupcyjnych.pap, ss, ab