Jerzy Owsiak w długim wpisie na Facebooku przypomniał o planie, nad którym w ostatnim tygodniu pracował wspólnie z przedstawicielami Ministerstwa Obrony Narodowej. WOŚP prosił MON o pomoc w przetransportowaniu zakupionych przez fundację artykułów medycznych, potrzebnych do walki z epidemią koronawirusa. Dzięki zastosowaniu natowskiego limitu SALIS, cały transport miał odbyć się za darmo. Możliwość odbioru zamówionych towarów szacowano na 7-9 kwietnia.
„Wszystko było przygotowane, cały pakiet zamówionego towaru miał pojawić się w określonym czasie i miejscu, aż nagle w całą sprawę wmieszali się urzędnicy z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Postawiono nam zaskakujące wymagania i mówiąc krótko – w minutę osiem cały plan wykorzystania transportu MON legł w gruzach, wszystko odwołano” – napisał Jerzy Owsiak, nie podając jednak szczegółów. Zapewnił, że wobec tego zwrócił się już do operatorów komercyjnych, w tym do LOT-u. Dodał, że terminy 7-9 kwietnia mogą być przez to już nieaktualne.
„Jesteśmy bombardowani telefonami ze strony szpitali, które nie są w systemie, a przeżywają ogromne trudności w codziennym zaopatrywaniu lekarzy i personelu medycznego w artykuły ochronne. Na dzień dzisiejszy najwięcej takich próśb otrzymujemy z oddziałów położniczych, gdzie każdego dnia mają miejsce porody. Niektóre ze szpitali nie mają dosłownie żadnych dostaw materiałów ochronnych” – podkreślał szef WOŚP. Ujawnił, że jego fundacja zamówiła m.in. 50 tys. pakietów indywidualnej ochrony osobistej, które w pierwszej kolejności mają trafić właśnie do tych placówek.
Na koniec swojej wiadomości Owsiak podkreślał, że najbardziej potrzebna jest obecnie solidarność w walce z koronawirusem. „Przykład lotu w ramach MON-u pokazuje, że nawet w tak trudnych momentach nie potrafimy działać razem” – wytknął jednak politykom.
facebookCzytaj też:
Ministerstwo Zdrowia: Mamy nowe przypadki koronawirusa. Łącznie prawie 2 tys. chorychCzytaj też:
812 ofiar śmiertelnych w Hiszpanii. Zakażonych 13 tys. medyków i szef służb ratunkowychCzytaj też:
Koronawirus. Pielęgniarki ze Skarżyska-Kamiennej o fali hejtu. „Czujemy się szykanowane”