– Poznałam tego psa 27 listopada w schronisku na Paluchu. Na spotkaniu była ze mną behawiorystka, która udzieliła mi cennych wskazówek jak postępować z psami po trudnych doświadczeniach. Wychodziłam z nim przez miesiąc bardzo regularnie, 3-4 razy w tygodniu, po kilka godzin. Byłam z nim sama, spacerowaliśmy w okolicach schroniska. Logan był spokojnym, wesołym psem, często łaknącym czułości. Decyzję, by przygarnąć go do domu, podjęłam po 3 tygodniach, pod koniec zeszłego roku – opowiadała dziennikarzom Faktu.
Aktorka przyznała, że 1,5 tygodnia po zabraniu go do domu pies zaczął pokazywać agresywne zachowania. – Było to tuż przed jego operacją, bo pies miał nowotwory i czekałam na termin w klinice. Byliśmy w domu, ja się schyliłam po coś pod stół, a on zaatakował mnie w twarz. Czuł się wtedy winny i długo takiego zachowania nie powtórzył. Konsultowałam się w tej sprawie z osobami pracującymi z psami, jednak moim celem wówczas było ratowanie mu życia – relacjonowała.
Pies ponownie trafił do schroniska
Z opowieści aktorki wynika, że przez dłuższy czas pies nie wykazywał żadnych agresywnych zachowań. – Jednak, gdy odzyskał zdrowie, miała miejsce kolejna sytuacja: wychodziłam od sąsiadki i przywołałam go do siebie, żeby zapiąć mu obrożę. Ponownie ugryzł mnie w twarz. W tym czasie panowała już epidemia koronawirusa, więc nie mogłam zabrać go do behawiorysty. Ostatnie pogryzienie miało miejsce na początku maja. Cały dzień padał deszcz. Wysuszyłam Logana. Był niespokojny. Jeszcze przed wypadkiem mój znajomy pogłaskał go i ja także. Po chwili Logan odwrócił się do mnie i bez ostrzeżenia, tak jak poprzednio zaatakował mnie dwukrotnie, gryząc w twarz. W lustrze zobaczyłam oko zalane krwią. Myślałam, że je straciłam – dodała. Szczęśliwie dzięki pomocy lekarzy wzrok aktorki udało się uratować.
Aleksandra Pyrkowska postanowiła oddać zwierzę do schroniska ponieważ uznała, że nie jest w stanie dłużej się nim zajmować. – Chciałabym znaleźć dla Logana behawiorystę, który się nim zaopiekuje. To wspaniały pies, ale potrzebuje specjalnej, profesjonalnej opieki – podsumowała.
Jak sprawę komentują przedstawiciele schroniska?
– W każdym adopcyjnym przypadku schronisko przekazuje wszelkie posiadane informacje o zwierzętach osobom adoptującym. Oferuje także bezpłatne wsparcie behawiorysty w okresie pierwszych trzech miesięcy od adopcji, a dość często wolontariusze przekazują adoptującemu ofertę wsparcia i pomocy – wyjaśnia Henryk Strzelczyk, dyrektor Schroniska na Paluchu w rozmowie z „Faktem”. Strzelczyk dodał, że pracownicy schroniska zawsze przekazują adoptującemu posiadaną wiedzę o zwierzętach i tak samo miało być też w tym przypadku. Obecnie pies czeka na ponowną ocenę behawioralną i zalecenia odnośnie dalszego szkolenia.
– Najgorsze jest to, że przez takie historie ludzie zniechęcą się do adopcji zwierząt ze schroniska, a ta historia to był niestety wynik złego prowadzenia psa z trudną przeszłością i dodatkowo po ciężkiej chorobie. Doszło do ataku, ale właścicielka popełniła cały szereg błędów, o których niestety nie mogę mówić – powiedziała dziennikarzom jedna z wolontariuszek.
Galeria:Aleksandra Pyrkowska - aktorka serialowa i teatralna