Zatrzymana w poniedziałek 25 maja pielgrzymka z Łowicza została ostatecznie rozwiązana we wtorek rano. Przykrą informację przekazał wiernym ks. Wiesław Frelek. - Tak, to prawda. Wracamy do domu dlatego, że jest zakaz pielgrzymowania i koniec - mówił na antenie Radia Łódź. Rozwiązanie pielgrzymki skomentowała też rzeczniczka łódzkiego wojewody, Dagmara Zalewska. - To nie była nasza decyzja. To decyzja organizatorów - mówiła urzędniczka. Łowicka pielgrzymka nazywaną jest często „Jaskółką”, ponieważ tradycyjnie wyrusza jako pierwsza w roku. Łatwo więc zrozumieć rozczarowanie uczestników, którzy muszą przerwać ją w trakcie i powrócić do domów przed osiągnięciem celu na Jasnej Górze w Częstochowie.
Zatrzymana pielgrzymka
Jeszcze w poniedziałek 82-letni biskup senior diecezji łowickiej żegnał pielgrzymów zapewniając ich, że maszerując w czasie epidemii koronawirusa będą na ustach całego kraju. Wyposażonych w maseczki, przyłbice i płyny dezynfekujące wiernych tego samego dnia zatrzymała jednak policja. Interwencja miała miejsce na terenie powiatu skierniewickiego, pod Słupią.
– Policja podjęła interwencję w związku z zawiadomieniem o przemieszczaniu się dużej grupy. Znaczna część pielgrzymujących została wylegitymowana i w mniejszych grupach, pojazdami opuszczają zgromadzenie. Na miejscu trwają czynności policji – przekazała w rozmowie z Polsat News mł. insp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy KWP w Łodzi.
Pielgrzymka z Łowicza szła do Częstochowy w intencji powstrzymania pandemii. Do przebycia miała dystans około 200 kilometrów. Na Jasnej Górze miała pojawić się 30 maja, w przeddzień uroczystości Zesłania Ducha Świętego.
Czytaj też:
Jak sobie radzą restauratorzy po odmrożeniu gastronomii? „Z dnia na dzień gości przybywa”Czytaj też:
Rzym. Nawet 500 euro mandatu za wyrzucenie na ulicy maseczki lub rękawicCzytaj też:
Donald Trump złamał prawo? Wizytował fabrykę bez maseczki