Prof. Krzysztof Simon pojawił się na antenie TVN24, gdzie mówił o tym, że koronawirus jest „zaraźliwy i dość młody, a więc łatwo się szerzy”. – Wiemy też mniej więcej, ile mamy przypadków. To jest nieprawda, że 22 tys., bo to są te wyłapane przez nas klinicznie objawowe (...) czyli trzeba liczyć 80-100 tys. przypadków, które przebyło czy ma wirus w jakiś sposób – ocenił dolnośląski konsultant wojewódzki ds. chorób zakaźnych oraz ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu.
Ekspert odniósł się także do czwartego etapu odmrażania gospodarki, w tym planów wpuszczenia kibiców na stadiony jeszcze w czerwcu, czy zezwolenie na organizację wesel do 150 osób. – Zupełnie nie rozumiem decyzji – tu się narażam kibicom – otwarcia stadionów. Przypomnę: stadiony były przyczyną gigantycznej epidemii we Włoszech. Nie bardzo rozumiem koncentracji ludzi w jednym miejscu, jakim są kościoły. Wiem, że ludzie się modlą, ale mogą to robić na zewnątrz. A to była przyczyna gigantycznej epidemii w Korei Południowej, wyszła właśnie z kościołów – stwierdził prof. Simon dodając, że niezrozumiałe jest dla niego także zezwolenie na organizację wesel. Jego zdaniem w takich przyjęciach powinny brać udział tylko osoby poniżej 50. roku życia. Starsi z kolei mogliby pojawiać się na weselach, ale tylko w maseczkach i powinni po pewnym czasie wyjść z zamkniętego pomieszczenia.
„Epidemia jest, była i będzie”
Gość TVN24 stwierdził, że obecny sposób na walkę z COVID-19 nie różni się w Polsce tym, co stosowano w marcu. – Epidemia jest, była i będzie. Dopóki nie będzie szczepionek i odpowiednich leków, będziemy się z nią borykać w mniejszym lub większym stopniu – podkreślił. Prof. Simon wyraził jednocześnie obawę o to, że część osób zbagatelizuje problem stwierdzając, że z powodu młodego wieku oraz braku chorób problem ich nie dotyczy. – Boję się, że taka osoba nie będzie utrzymywać bezpiecznego dystansu, nie będzie myła rąk, będzie wchodzić do sklepu według własnego widzimisię, nie będzie używać masek w pomieszczeniach zamkniętych. Może dla nich to jest OK, ale dla osób, które są podatne, jest to skrajnie niebezpieczne – dodał.
Czytaj też:
Gwałtowny wzrost zachorowań w Chile. Eksperci chcą zmiany strategii walki z COVID-19