Wałęsa dostaje „tylko” 6 tys. emerytury, więc szuka pracy. Pojawiła się pierwsza oferta

Wałęsa dostaje „tylko” 6 tys. emerytury, więc szuka pracy. Pojawiła się pierwsza oferta

Lech Wałęsa
Lech Wałęsa Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyżewski
Lech Wałęsa w jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że pandemia koronawirusa negatywnie odcisnęła się na jego finansach. Były prezydent uskarżał się na mniejsze zarobki oraz wyraził gotowość do podejmowania nowych wyzwań. Jak się okazuje, niektórzy na poważnie podeszli do deklaracji emerytowanej głowy państwa.

Na szczerą wypowiedź odpowiedziała Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług zapraszając byłego prezydenta „do współpracy w działaniach na rzecz obrony polskiego kupiectwa w aktualnej sytuacji rynkowej”. „Niezwykle pozytywne dokonania Pana Prezydenta na przestrzeni kilkudziesięciu lat i otwartość na współdziałanie z wieloma środowiskami życia społeczno-gospodarczego skłoniły władze Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług do złożenia Panu Prezydentowi propozycji objęcia funkcji Dyrektora (Doradcy) w Naczelnej Radzie Zrzeszeń Handlu i Usług” – czytamy w komunikacie jednej z najstarszych organizacji kupieckich, która – jak sama deklaruje – „jest otwarta na podjęcie nowych wyzwań”.

6 tys. to za mało

– Mam 6 tys. zł prezydenckiej emerytury i za tyle nie dam rady się utrzymać, bo moja żona Danuta wydaje 7 tysięcy miesięcznie. Muszę zarobić przecież na utrzymanie siebie i żony. A za friko robił nie będę przecież, ja już za friko robiłem przed 1989 rokiem – tłumaczył Lech Wałęsa. – Mam dużą rodzinę, dużo wnuków, dzieci. Rozdaję im pieniądze, a jaki mam wybór? Gnębią moją rodzinę przecież – mówił w połowie marca były prezydent.

W majowej rozmowie z „Faktem” Wałęsa po raz kolejny przyznał, że z powodu pandemii koronawirusa ucierpiał finansowo. – Tęsknię za wyjazdami, bo mi pomagały dokładać do chlebka. Miałem strasznie dużo kontraktów, naprawdę dobrych i to mi wyrównywało braki wszelkie. A dzisiaj to odpadło, więc myślę nad jakąś pracą w nadgodzinach – powiedział były prezydent. – Ile takich spotkań i wykładów straciliśmy? Na pewno kilka, a nawet kilkanaście w miesiącu. Jak jesteśmy w Stanach, to tam spotkania są co drugi dzień, a spędzamy tam miesiąc, więc łatwo można policzyć, jak to wygląda. Ale nie tylko pan prezydent ponosi tego typu straty, bo takich osób czy takich firm są setki tysięcy – dodał Marek Kaczmar, asystent Wałęsy.

Lech Wałęsa stwierdził, że mógłby uczyć innych i udzielać porad. – Ja jestem od traktora do internetu. Całe życie różnie pracowałem. I byłem elektrykiem, i mechanikiem i działaczem związkowym, i prezydentem, mam szeroki wachlarz możliwości – wyjaśnił.

Czytaj też:
Morawiecki: Nie słuchajcie tych różnych brzęczących much, które opowiadają bajki