W czwartek 25 czerwca w Rzeszowie zebrał się sztab zarządzania kryzysowego, który pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego obradował nad sytuacją powodziową w kraju. Jak dowiedział się portal TVN24.pl w tym samym mieście w nocy z czwartku na piątek do izby wytrzeźwień odstawiono funkcjonariusza SOP, formacji zajmującej się ochroną przedstawicieli państwa. Mężczyzna miał w organizmie ponad 2 promile, znaleziono przy nim także broń.
Jeden z rozmówców portalu ujawnił, że pijany mężczyzna tego dnia pełnił w Rzeszowie służbę. – Ten funkcjonariusz należy do grupy lotniskowej, ale w tym czasie jako członek grupy przygotowującej wizytę opowiadał za koordynację działań i bezpieczeństwo premiera na lotnisku – mówił w mediach informator.
Rzecznik SOP ppłk Bogusław Piórkowski na pytania dziennikarzy odpowiedział stwierdzeniem, że „funkcjonariusz był w czasie wolnym od służby”. Zapowiedział jednak, że na polecenie komendanta Służby Ochrony Państwa zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Byli oficerowie BOR w rozmowie z TVN24.pl podkreślali, że fakt bycia po służbie nie załatwia sprawy. Czas wolny według nich zaczyna się dopiero po powrocie z delegacji i zdania broni.
Czytaj też:
Jarosław Zieliński wciąż korzysta z limuzyny i ochrony SOP. Z ministerstwa odszedł 7 miesięcy temuCzytaj też:
Czterech funkcjonariuszy SOP na kwarantannie. Testy potwierdziły koronawirusaCzytaj też:
Afera w SOP? Kupili SUV-a za 2,7 mln zł i nikt nim nie jeździ