Rodzina przywiozła go do szpitala w Radomiu. Przez dwa dni leżał w krzakach przed budynkiem

Rodzina przywiozła go do szpitala w Radomiu. Przez dwa dni leżał w krzakach przed budynkiem

Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu
Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu Źródło: Facebook / Mazowiecki Szpital Specjalistyczny w Radomiu
Do skandalicznej sytuacji doszło na Mazowszu, gdzie 93-latek przez dwa dni leżał w krzakach przy jednym z oddziałów. Mężczyzna wcześniej opuścił oddział, a z relacji rodziny wynika, że do dramatu przyczyniła się opieszałość policjantów.

Sprawę opisali dziennikarze portalu tvn24. W piątek 19 czerwca 93-latek stracił przytomność i został przewieziony karetką do Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu. Do placówki przyjechał syn pacjenta, ale ze względu na sytuację epidemiologiczną nie wpuszczono go na oddział. Następnego dnia synowa 93-latka zadzwoniła do placówki, by wypytać o stan zdrowia teścia. – Powiedzieli nam, że się wypisał. Nieprzytomny 93-latek. Z cukrzycą, miażdżycą i początkami Alzheimera. Sam się wypisał. Według informacji przekazanej bratowej miało do tego dojść o godzinie 19. Bratowa się zdziwiła i powiedziała, że tata nie dotarł do domu. Wtedy jej powiedzieli, że w takim razie zgłoszą to na policję – powiedział w rozmowie z tvn24.pl syn mężczyzny.

Przeleżał dwa dni w deszczu

Zgłoszenie o zaginięciu pacjenta wpłynęło na komisariat w sobotę rano. Syn mężczyzny twierdzi, że chciał uzyskać dostęp do monitoringu, ale jego próby podejmowane w szpitalu i na policji były bezskuteczne. – Szpital wysyłał mnie do . Na komisariacie słyszałem, że komenda miejska się tym zajmie. Brat dwa razy jeździł na policję, ja raz jeździłem, o godzinie 14 w sobotę, o monitoring prosiliśmy. Brutalnie mówiąc, zostaliśmy spuszczeni na drzewo – relacjonował.

Rodzina na własną rękę poszukiwała 93-latka, ale bliscy nie mieli pojęcia, w którym kierunku mógł udać się mężczyzna. Nie mogli przy tym liczyć na pomoc personelu szpitala, który sprawę skwitował stwierdzeniem, że 93-latek po prostu się wypisał. Pacjenta znaleziono dopiero w niedzielę, około 100 metrów od wejścia do szpitala. Mężczyzna był wycieńczony i wyziębiony. – Widziałem tylko karetkę. Ojca nie widziałem. Ale można sobie wyobrazić, w jakim stanie był 93-latek po dwóch nocach na ziemi, w deszczu. Tata zmarł w poniedziałek nad ranem – powiedział syn zmarłego.

Nagrania z monitoringu

Dziennikarze dotarli do nagrań z monitoringu, które dowodzą, że 93-latek trzy razy wychodził z oddziału ratunkowego i zdezorientowany chodził w pobliżu szpitala. Za czwartym razem mężczyzna nie wrócił, ponieważ prawdopodobnie spadł ze śliskiej skarpy. Nie udało mu się wydostać z krzaków, a sprawy nie ułatwiały ulewy przechodzące w tym czasie nad Radomiem.

Co na to szpital? „Pacjent oczekiwał na konsultację internistyczną. Około godziny 16-16.30 został poproszony do gabinetu lekarskiego, jednak pacjenta już nie było. Personel szpitalnego oddziału ratunkowego natychmiast rozpoczął poszukiwania mężczyzny na oddziale, zawiadomiono również lekarza dyżurnego oraz ochronę szpitala, która poszukiwała pacjenta na terenie wokół placówki. Szpital poinformował policję o zaginięciu pacjenta” – przekazała w oświadczeniu rzeczniczka placówki.

Policja przekazała z kolei, że po otrzymaniu zgłoszenia o zaginięciu, funkcjonariusze sprawdzili teren przy szpitalu oraz domu mężczyzny. Sprawą zajmie się jednak Komenda Główna Policji, ponieważ w czasie, gdy 93-latek leżał w krzakach, mecz lokalnego Radomiaka obstawiało 237 mundurowych. Ich zadaniem było pilnowanie pustego stadionu i okolic, ponieważ tego dnia mecz odbywał się bez udziału publiczności.

Źródło: TVN24