O tym, że Jakub i Bartłomiej Pankowiak złożyli pozew przeciwko diecezji kaliskiej, jako pierwsza informowała „Gazeta Wyborcza”. Interia przekazała z kolei, że bracia są reprezentowani przez mec. Artura Nowaka, a każdy z nich domaga się 500 tys. zł odszkodowania. – Ks. H. popełniał przestępstwa w ramach czynności, do których został skierowany przez biskupa kaliskiego – tak w rozmowie z Interią Jakub Pankowiak tłumaczył, dlaczego złożono pozew przeciwko diecezji. Mężczyzna dodał, że do przestępstwa dochodziło nie tylko w domu ofiar, ale również w kościele i mieszkaniu duchownego.
Bohaterzy dokumentu „Zabawa w chowanego” chcą również, by pociągnięto do odpowiedzialności karnej molestującego ich księdza. Taki pozew będzie dotyczył krzywd poniesionych przez Bartłomieja, ponieważ w przypadku jego brata doszło już do przedawnienia. – Rozważam jednak pozew cywilny i domaganie się publicznych przeprosin – dodał. Mężczyzna zaapelował również do osób, które w przeszłości również padły ofiarą molestowania. – Zdecydowanie namawiam wszystkich poszkodowanych w Kościele do takich działań. Wydaje mi się, patrząc na USA i Irlandię, że dopiero presja finansowa może zmobilizować niektórych hierarchów do działania – podkreślił.
„Dotykał i całował nas, gdy rodzice byli w domu”
W dokumencie „Zabawa w chowanego” poznaliśmy wspomnianych braci Jakuba i Bartłomieja Pankowiaków, którzy jako dzieci molestowani byli przez księdza Arkadiusza Hajdasza. Młodzi chłopcy – wówczas mieli około 7 i 13 lat, mieszkali z rodzicami w domu parafialnym w Pleszewie, ponieważ ich ojciec był organistą w Parafii pw. Ścięcia św. Jana Chrzciciela. Dom parafialny miał duże pomieszczenia, dookoła był park, a nieopodal boisko. Były tam dwa mieszkania – rodzina Pankowiaków zajmowała to na górze, na dole mieszkało starsze małżeństwo. – Kuchnia i łazienka były na uboczu i był ciąg trzech pomieszczeń takich mieszkalnych. Duży salon, pokój, pokój mniejszy, w którym my mieszkaliśmy z bratem i najmniejszy pokój, który zajmowała siostra – opowiada Jakub w dokumencie.
Kiedy przychodził do nich ksiądz Arkadiusz Hajdasz, to siadał w tym ostatnim pokoju. – Kiedy ktoś szedł, było słychać. Był na tyle bezczelny, że nas dotykał i całował, gdy rodzice byli w domu. Bo wiedział, że jak mama wyjdzie z kuchni i będzie szła to pokoju, zajmie jej to z 15 sekund i w tym czasie mógł zakończyć swe działania – wyjaśnia Jakub. Ksiądz uczył go grać na gitarze, wtedy zamykali się w pokoju. – Mama myślała, że ćwiczymy, a on wtedy robił, co robił – mówi. – Z tego, co mówił mi Bartek, mój brat, u niego wyglądało to dokładnie tak samo – mówi. Jego brat, Bartłomiej, powiedział mu o tym, że również był molestowany przez Hajdasza, dopiero około 8 lat temu. – Miałem 13 lat, a wydawało mi się, że już może jestem dorosły i nie przyszło mi do głowy, że można się zainteresować seksualnie 7-latkiem – opowiada Jakub w dokumencie.
Czytaj też:
Episkopat apeluje do księży i wiernych. „Cały czas jesteśmy narażeni”