Tymon Radzik to były doradca byłej minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej. 6 września 2017 roku mężczyzna jechał na ważne spotkanie. Ponieważ autobusy się spóźniały, postanowił zamówić Ubera, aby dojechać na czas. Później jednak, zamiast zapomnieć o sprawie, zaczął domagać się odszkodowania od firmy Arriva Bus Polska, która obsługiwała dane połączenie na zlecenie ZTM. Spółka twierdziła, że pasażerowie muszą się z opóźnieniami z powodu korków czy wypadku i nie mogą w pełni polegać na rozkładzie jazdy. Sprawa trafiła więc do sądu.
W rozmowie z Wirtualną Polską Tymon Radzik informował o orzeczeniu sądu pierwszej instancji. Ten orzekł, że przewoźnicy komunikacji miejskiej są odpowiedzialni za terminowość odjazdów środków publicznego transportu zbiorowego, rozkład jazdy musi być możliwie precyzyjny, a pasażer ma prawo móc na nim polegać. Skład sędziowski uznał, że korki na drodze są stosunkowo łatwe do przewidzenia, a więc przewoźnik może je uwzględnić w rozkładach jazdy.
Sprawa dla zasady
Firma Arriva Bus Polska musiała oddać niedoszłemu pasażerowi 80 zł – to kwota za przejazd oraz poniesione koszty sądowe. Po trzech latach od pamiętnego przejazdu, wyrok uprawomocnił się, a Radzik mógł jeszcze raz cieszyć się sukcesem. – Rozkład jazdy nie jest tylko blankietową informacją, a elementem umowy – mówił polsatnews.pl – podkreślał w rozmowie z portalem polsatnews.pl.
– To była sprawa dla zasady, chodziło o to by pokazać, że komunikacja miejska musi być odpowiedzialna za terminowość i za jakość świadczonych usług. Żeby pasażerowie mieli świadomość, że mogą na niej polegać. Bez tego nie będzie masowego przejścia na komunikację zbiorową, co byłoby bardziej ekologiczne – mówił jeszcze przed wyrokiem w rozmowie z Polsat News Tymon Radzik. – Rozkład jazdy nie jest tylko blankietową informacją, a elementem umowy – podkreślał. – Nie będą więcej pisali pasażerom, aby "do korków w mieście byli przyzwyczajeni" – triumfował.
Czytaj też:
Nawet 30 tys. zł kary za brak maseczki w komunikacji miejskiejCzytaj też:
Prof. Simon skrytykował tych, którzy nie noszą maseczek. „Każdy z mostu może skoczyć”Czytaj też:
Mapy Google pozwolą dojechać do pracy, unikając tłumów. Firma chce pomóc w uniknięciu zarażonych