Były premier i były lider SLD został nagrany w biurze Aleksandra Gudzowatego przez ochronę biznesmena. Taśmy, do których dotarł "Wprost" i "Dziennik", trafiły do prokuratury.
Trzygodzinna rozmowa Oleksego z Gudzowatym odbyła się 14 września 2006 roku. Podczas tego spotkania Oleksy miał m.in. powiedzieć, że b. prezydent Aleksander Kwaśniewski nie jest w stanie wytłumaczyć się z kupna 400-metrowego apartamentu w Wilanowie, domu i posiadłości w Kazimierzu nad Wisłą oraz rezydencji w Jazgarzewie koło Piaseczna.
Według mediów, w rozmowie z Gudzowatym Oleksy nie oszczędził też innych partyjnych kolegów. Opowiadał, że w sierpniu 2006 roku syn byłego premiera Leszka Millera, Leszek junior, poszukiwał domu "do miliona dolarów". O szefie SLD Wojciechu Olejniczaku, Oleksy powiedział, że jest narcyzem i karierowiczem. Nie lepiej wyraził się też o szefie klubu SLD, Jerzym Szmajdzińskim: "Nie rozmawiam z nim w ogóle. Uważam go za buca nadętego".
Twierdził też, że szef SdPl Marek Borowski fałszował wydatki na kampanię wyborczą swej partii, a były lider SLD - Krzysztof Janik jest "po cichu" zatrudniony u Jerzego Urbana.
Oleksy mówił na czwartkowej konferencji prasowej, że jego spotkanie z Gudzowatym miało charakter luźny, towarzyski i długo nie mógł uwierzyć, że nagrano jego rozmowę z biznesmenem. Według Oleksego, podobno także Gudzowaty nie wie nic o sprawie nagrań. Dodał, że pytał o nie biznesmena, kiedy zaczęły do niego docierać informacje, że nagrania istnieją.
Były premier stwierdził, już we wrześniu i październiku ub. r. było wiadomo, że są takie nagrania, krążą one po rynku i "jest wyczekiwanie na moment, kiedy można by politycznie je spożytkować".
Ujawnienie nagrań Oleksy nazwał "manipulacją" i "niegodziwym atakiem", któremu "stanowczo się sprzeciwia". Były premier uważa, że stał się "ofiarą prowokacji politycznej, przy której oficerów służb dziś zastępują inni".
"Zaatakowano mnie i moją formację polityczną na podstawie wyrwanych z kontekstu fragmentów rozmów prowadzonych w prywatnej atmosferze. Moje opinie na temat osób wymienionych w tych rozmowach, nie mogą być odbierane jako zmiana mojego przyjaznego nastawienia do kolegów i do całej formacji" - oświadczył Oleksy.
Zastanawiał się dlaczego treść rozmowy ujawniono właśnie teraz. "Odbieram to jako związek z powrotem Aleksandra Kwaśniewskiego i jego krytycznymi wypowiedziami na temat PiS-owskich rządów" - powiedział.
Jego zdaniem, ma to także związek z zapowiedzianą na maj konwencją programową SLD. "Mam nadzieję, że moi koledzy nie dadzą się złapać na taką intrygę i judzenie wewnętrzne" - stwierdził Oleksy.
Jak powiedział, jest osobą "krytyczną z natury", zarówno w sprawach dotyczących lewicy, jak i wobec samego siebie. Według niego, należy to brać pod uwagę, kiedy - jak się wyraził - "próbuje się robić sensację z dosłowności treści przytaczanych".
Były premier nie wykluczył, że rozmowa, którą nagrali ochroniarze Gudzowatego mogła mieć miejsce. "Z tym panem, Aleksandrem znam się, tak samo jak wielu moich kolegów, tyle, że bardziej z nim zaprzyjaźnionych niż ja sam" - powiedział Oleksy.
Zaznaczył jednak, że nie pamięta przebiegu tej rozmowy. "Jeżeli zapis ten jest prawdziwy, to wiem, że wyrządziłem przykrość kolegom. Żałuję tego i znajdę sposób na zadośćuczynienie" - zapowiedział Oleksy. Podkreślił, że nie było jego intencją zaszkodzić komukolwiek, kogo wymienił w rozmowie.
Były premier tłumaczył, że jego "swoboda wypowiedzi" spowodowana była "nastrojem rozmowy i zaufaniem do rozmówcy, dobrze zorientowanego w realiach". Jak powiedział, jego słowa pod adresem niektórych polityków lewicy miały charakter "potocznych, plotkarskich opinii".
"W takim tonie być może moi koledzy i o mnie rozmawiają czasem. Nie ma to żadnego znaczenia dla spraw rzeczywiście ważnych dla lewicy i dla kraju. W takich okolicznościach Polacy nie takie rzeczy o sobie opowiadają" - uważa Oleksy.
Były lider SLD przeprosił osoby wymienione w nagraniach. "Wobec moich kolegów pragnę wyrazić żal i smutek nie tylko za język i użyte tam słowa, ale także za to, że poczuli się zmuszeni do reakcji na brutalny atak medialny" - podkreślił.
Oleksy stwierdził, że krążą różne opinie o różnych ludziach, a on w ferworze rozmowy przytoczył je "być może mało odpowiedzialnie". "Przykro mi, że powtórzenie w niczym nie potwierdzonych spekulacji o Aleksandrze Kwaśniewskim i jego żonie musiało zaboleć. Nie potwierdzam żadnych faktów, które mogłyby być przedmiotem jakiegokolwiek zarzutu czy podejrzenia" - mówił.
"Przepraszam tego wybitnego polityka polskiego choć słyszałem jego wypowiedź, całkiem niewybredną, na mój temat" - dodał Oleksy.
Jak mówił, przykro mu że bezpodstawnie zabrzmiała uwaga o Marku Borowskim i rzekomym rozliczeniu kosztów kampanii wyborczej SdPl. "Przepraszam go za to" - dodał.
"Przykro mi - przepraszam Jerzego Szmajdzińskiego - za określenia, które u mnie potocznie oznaczają tylko człowieka bardzo małomównego" - oświadczył. "Także uwaga o synu Leszka Millera miała charakter potocznej sensacji niczym nie potwierdzonej" - powiedział Oleksy.
Jeśli chodzi zaś o Olejniczaka, to - jak zaznaczył - w jego opinii pozostaje on "mimo uszczypliwości, młodym i pełnym nadziei liderem".
"Zawsze byłem lojalnym człowiekiem lewicy mimo gorzkich osobistych doświadczeń, nic w tej mierze się nie zmieniło. Zależy mi nadal na wspólnocie z tymi, którzy dziś sądzą, że wyraziłem się o nich niekorzystnie" - podkreślił Oleksy.
Były lider Sojuszu przekonywał, że jego rozmowa z Gudzowatym miała miejsce w "kolejnym, bardzo trudnym okresie jego życia, kiedy to bez jego winy został odsunięty od partii i skreślony". "Może to poczucie jakiegoś rozgoryczenia podpowiadało słowa ostrzejsze, niż na to plotkarskie przekazy pozwalały" - zastanawiał się Oleksy.
Były premier, pytany przez dziennikarzy, czy powinna powstać sejmowa komisja śledcza do zbadania finansów lewicy - czego nie wyklucza PiS - odparł, że "nie ma takiej potrzeby".
ab, pap