Szymon Hołownia poinformował we wtorek na Facebooku, że nie otrzymał zaproszenia na zaprzysiężenie Andrzeja Dudy. Gdy ta informacja ujrzała światło dzienne, zadzwonił do niego Zastępca Dyrektora Gabinetu Prezydenta RP z pytaniem, czy może mu wysłać zaproszenie drogą mailową lub „opowiedzieć przez telefon, co i jak”. „Zaproszenia przyszły. Udziału w uroczystościach nie wezmę. Nie tylko dlatego, że termin potwierdzenia udziału minął wczoraj (3.08). Powodów jest kilka” – dodał.
„Brak odpowiedzialności”
Były kandydat na prezydenta zaznaczył, że nie pójdzie na odprawianą przez biskupów i kardynałów Mszę w intencji Polski oraz Andrzeja Dudy, ponieważ „mimo, że kampania minęła – on niezmiennie poważnie traktuję postulat rozdziału Kościoła i państwa”. „Jak prawie codziennie – pewnie i tego dnia będę na Mszy, nie zabraknie na niej miejsca na modlitwę za Ojczyznę, ale konsekwentnie obstaję przy zdaniu, że udział w obrzędach religijnych zawsze powinien być prywatną sprawą polityka, a nie transmitowanym przez telewizję teatrum” – wyjaśnił.
Hołownia nawiązał również do bankietu na Zamku Królewskim stwierdzając, że „nad bycie elementem scenografii monarchicznych rytuałów oraz nad small-talk nad tartinkami z łososiem, przedkłada konkretną rozmowę o przyszłości Polski”. Wyjaśnił przy tym, że chętnie weźmie udział w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego czy inne spotkania, podczas których poruszane będą istotne tematy.
Były dziennikarz TVN-u wskazał także na obecną sytuację epidemiczną, gdzie od kilku dni obserwuje się wzrosty liczby zakażeń koronawirusem. Zdaniem Hołowni przyjście do Sejmu na Zgromadzenie Narodowe „byłoby gestem braku odpowiedzialności wobec pracowników Sejmu i Senatu, ich rodzin, a także wobec jego bliskich i ludzi, których spotykam”. Polityk podkreślił, że w czasie epidemii jeśli ktoś nie musi brać udziału w jakimś zgromadzeniu, to nie powinien na nie iść. „Nie muszę, więc nie idę. I dalsze rozważania: »A gdyby nie było epidemii?«, »a gdyby pan był posłem?« sensu nie mają. I kropka” – dodał.
We wpisie Hołowni można także przeczytać, że „w dobie elektrycznych posiedzeń Sejmu naprawdę nic by się prezydenckiemu majestatowi nie stało, gdyby złożył przysięgę on-line, mając obok marszałków obu Izb, a resztę posłów i senatorów na tabletach”. „To nie Austro – Węgry, a republika. To nie koronacja (która łatwo zmienić się może dziś w koronaparty), to po prostu pierwszy dzień pracy wysokiego urzędnika państwowego” – podsumował.
facebookCzytaj też:
Chciał skrytykować Gajosa, pomylił go ze Stuhrem. Wiceminister Ozdoba zaliczył filmową wtopę