„Szanowni, problemem nie jest »brutalność policji«, przynajmniej nie najważniejszym. Problemem są cyniczni politycy, którzy uznali, że szczucie na osoby LGBT będzie dobrym manewrem w zażartej walce frakcji, liczących na schedę po Kaczyńskim i odwróci uwagę wyborców od codziennej liczby zakażeń” – napisał na Facebooku pisarz. Dodał, że chodzi o polityków, którzy za nadrzędny cel uznają partyjną walkę i nie przeszkadza im, że przy okazji mogą być krzywdzeni niewinni ludzie.
Drugim problemem według Twardocha są „ hierarchowie polskiego Kościoła, którzy najwyraźniej dwadzieścia lat temu uznali, że dla nich czas stanął w miejscu i którym ciągle wydaje się, iż unosi się nad nimi duch Papieża Polaka, pozwalający pleść dowolne bzdury i zamiatać pod dywanik każdą niewygodną kwestię”.
Twardoch: Ich nazwiska chciałbym zobaczyć w mediach
Literat wskazał też na trzecie źródło problemu. „Problemem są wreszcie przede wszystkim zawsze dyspozycyjni wobec każdej władzy wysokiej rangi policyjni funkcjonariusze, prokuratorzy i sędziowie, którym – w przeciwieństwie do szlifujących bruki policjmajstrów – należałoby stawiać o wiele wyższe wymagania etyczne i profesjonalne. To ich nazwiska i twarze chciałbym ujrzeć w mediach” – ocenił Twardoch.
Pisarz dowodził, że sceny z Warszawy – szarpanie, wyciąganie za ręce i nogi, wrzucanie do radiowozów, to dramatyczne obrazy, ale "to akurat wygląda dokładnie tak samo zawsze i wszędzie". Jego zdaniem polska policja, w porównaniu choćby z francuską "jest łagodna jak baranek".
„To nie policjanci są więc winni temu, co się dzieje. Przynajmniej nie ci, na których krzyczycie na demonstracjach. Policja jest narzędziem, którym ktoś się posługuje” – napisał Twardoch.
„Oczekiwać od szeregowych policjantów na ulicy tego, że nagle zaczną w jakimś niemym strajku bojkotować rozkazy swoich przełożonych może tylko ktoś całkowicie pozbawiony społecznej wyobraźni i świadomości tego, jaka jest większości policjantów sytuacja materialna i w jakiej instytucji przyszło im funkcjonować” – dodał pisarz. Zaznaczył, że wprawdzie pojawiają się nadużcyia, a policjanci nie mają często wystarczających uprawnień bądź wręcz nie znają prawa, ale za to muszą funkcjonować w „toksycznej instytucji” i mało zarabiają.
Na zakończenie Twardoch stwierdził, że na KOD-erskich demonstracjach widział setki razy czołowych działaczy, którzy prowokowali policjantów jak kibole.„Dla mnie wyglądało to jakby wprost marzyli o tym, żeby ich ktoś na cztery osiem zawinął, żeby jak za PRLu móc potem pokazywać, że »za wolność wybili«” – ocenił. „To nie policja jest problem (problemem - red.). Rękę karaj, nie ślepy miecz” – zakończył.
Czytaj też:
Obrońca Margot: Nie wiem, w którym areszcie jest moja klientka. Nie chciano udzielić nam informacji
Protesty i zatrzymania przy Wilczej