Polski reżyser zaatakowany przez „kiboli Legii”. „Dojedziemy cię pedale”

Polski reżyser zaatakowany przez „kiboli Legii”. „Dojedziemy cię pedale”

Paweł Passini
Paweł Passini Źródło: Facebook / Paweł Passini
Paweł Passini poinformował w mediach społecznościowych o incydencie, jaki miał miejsce w jednym z warszawskich autobusów. Z relacji reżysera wynika, że grupka osób próbowała go pobić, a pozostali pasażerowie w żaden sposób nie reagowali. – Już nie pierwszy raz spotkała mnie podobna sytuacja – wyjaśnił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Paweł Passini jest reżyserem teatralnym, a na swoim koncie ma realizację spektakli inspirowanych twórczością Witolda Gombrowicza, Stanisława Wyspiańskiego czy Juliusza Słowackiego. Do marca 2019 roku był wiceprzewodniczącym Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w , ale zrezygnował ze stanowiska po tym, jak nie dopuszczono do realizacji jego sztuki, której tematem były skandale obyczajowe wśród kleru katolickiego. W ostatnią niedzielę Passini poinformował o incydencie, jaki miał miejsce w warszawskim autobusie. „Przed chwilą kibole Legii okradli i próbowali mnie pobić w autobusie komunikacji miejskiej. Zero reakcji pasażerów. Krzyczałem, żeby wezwać policję. Cisza” – napisał.

„Popijali piwo, trzymali polską flagę”

W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” 42-latek przekazał, że do zdarzenia doszło w niedzielę około godz. 14:30. Mężczyzna wracał z lotniska, na które odwiózł córkę, do mieszkania na Powiślu. Po wejściu do autobusu linii 128 spotkał tam „grupkę trzech, czterech osób”. – Popijali piwo, trzymali polską flagę, nie mieli na sobie maseczek. Usiadłem naprzeciwko nich, wyjąłem telefon i słuchałem muzyki. Nawet przeszło mi przez myśl, żeby zrobić zdjęcie albo nagrać film, jak to pasażerowie nie przestrzegają przepisów w komunikacji miejskiej, ale dałem sobie spokój – wyjaśnił.

Z relacji reżysera wynika, że po chwili wspomniane osoby podeszły do niego i próbowały zabrać mu telefon. – Może rzeczywiście trzymałem go w sposób, który sugerował, że wszystko nagrywam, ale tego nie robiłem. Zacząłem krzyczeć, prosić o pomoc. Ale nikt nie reagował. Ludzie odwracali wzrok i patrzyli w okno – podkreślił. 42-latek pobiegł na przód autobusu i zgłosił zajście kierującej pojazdem. Ta nie chciała zatrzymać się tłumacząc, że powiadomienie centrali trwałoby na tyle długo, że pozostali pasażerowie mogliby zacząć się niecierpliwić.

Grupka osób wysiadła z autobusu przy Dworcu Centralnym. – Jeszcze po wyjściu z autobusu wygrażali mi i krzyczeli: „Dojedziemy cię, pedale” – relacjonował reżyser. Przyznał też, że w pobliżu widział stojący radiowóz policyjny, ale nie chciał opuścić autobusu „w obawie, że oberwie od tej grupki, która mogła się gdzieś czaić”.

Skradziono mu słuchawki

Passini nie odniósł żadnych obrażeń podczas szarpaniny w autobusie, ale skradziono mu słuchawki. Nie zgłosił jeszcze incydentu na , ponieważ najpierw planuje konsultację z prawnikiem. Chce także uzyskać dostęp do nagrań z monitoringu zamontowanego w pojeździe. – To nie do pomyślenia. Była niedziela, środek dnia, centrum miasta. Prosiłem o pomoc, nikt nie reagował, ludzie udawali, że niczego nie widzą, jak gdyby takie sytuacje, kiedy ktoś atakuje w autobusie drugiego człowieka, były czymś naturalnym – powiedział.

Reżyser przyznał, że „nie pierwszy raz spotkała go podobna sytuacja, a ostatnio tej agresji w przestrzeni publicznej jest więcej”. Właśnie zajścia tego typu miały być powodem, dla którego przeprowadził się z Warszawy do Lublina. Przyznał, że nie chce chodzić po mieście uzbrojony w gaz i pałkę, ponieważ „nie o to chodzi, aby ludzie zbroili się po zęby przed wyjściem z domu na ulicę”. – Chcę się czuć bezpiecznie – podsumował.

Czytaj też:
Ostatni wywiad Ewy Demarczyk. „To, co daję ze sceny, to za mało?”

Źródło: Gazeta Wyborcza