Ostra odpowiedź Morawieckiego na teksty „Onetu” i „Newsweeka”. „Zagrożenie dla nieświadomych odbiorców”

Ostra odpowiedź Morawieckiego na teksty „Onetu” i „Newsweeka”. „Zagrożenie dla nieświadomych odbiorców”

Mateusz Morawiecki
Mateusz Morawiecki Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
„Nie może być zgody na przewartościowywanie ról w konflikcie, wybiórcze, ahistoryczne traktowanie pewnych faktów i zrównywanie cierpień obrońców z agresorami” – napisał Mateusz Morawiecki odnosząc się w ten sposób do tekstów opublikowanych w setną rocznicę bitwy warszawskiej na łamach „Onetu” i „Newsweeka”.

Przy okazji setnej rocznicy bitwy warszawskiej Onet opublikował tekst „»Tego, co wyprawiają Polacy, nie da się opowiedzieć« lekarz Armii Czerwonej pisze z frontu poruszające listy do żony”, a „Newsweek” przypomniał tekst sprzed 11 lat „Prawda o losach jeńców sowieckich wojny 1920 roku. Piekło za drutami” Igora Miecika.

Tekst Onetu to fragmenty listów bolszewickiego lekarza Łazara Gindina pisanych do żony z frontu wojny polsko-bolszewickiej w czerwcu i lipcu 1920 roku, a więc przed bitwą warszawską. Tytułowy fragment „Tego, co wyprawiają Polacy, nie da się opowiedzieć” dotyczy bliżej nie sprecyzowanych wydarzeń z frontu, o których Gidin pisał 20 czerwca. Lekarz trafił do niewoli 21 sierpnia, już po bitwie warszawskiej. W opublikowanym na stronie Onetu tekście zacytowano jego list z 18 października, w którym nie narzeka na warunki swojego przetrzymania, pisze, że „je nieźle”, ma dostęp do książek i gazet.

Z kolei drugi kontrowersyjny tekst to artykuł „Prawda o losach jeńców sowieckich wojny 1920 roku. Piekło za drutami” Igora T. Miecika pierwotnie opublikowany 27 września 2009 roku, a przypomniany 13 sierpnia. Autor opisuje w nim sytuacje sowieckich jeńców wziętych przez Polaków do niewoli po wojnie polsko-bolszewickiej. Ich trudna sytuacja i duża śmiertelność w obozach wynikała z wielu śmiertelnych epidemii tyfusu, dezynterii, cholery i grypy hiszpanki, co przyznaje sam autor. Jednak, mimo że sam wskazuje, że Polska nie była w stanie zapewnić jeńcom lepszych warunków, bo sama nie miała pieniędzy nawet na swoje wojsko, to i tak opisuje tę sytuację jako „wstrząsający obraz barbarzyństwa w łagrach II Rzeczypospolitej”.

Co prawda Miecik wyraźnie podkreśla, że często stawiane zarzuty o masowych rozstrzelaniach sowieckich jeńców są nieprawdziwe. Przyznaje też kilkukrotnie, że takie argumenty wykorzystuje rosyjska propaganda i Władimir Putin chcąc usprawiedliwić zbrodnie katyńską. Równocześnie jednak sugeruje, że trudno jest polemizować z pytaniami rosyjskich autorów, czy niezapewnienie odpowiednich warunków sanitarnych w przepełnionych obozach nie było „świadomą eksterminacją”.

Stanowczy list Morawieckiego

Na artykuły „Onetu” i „Newsweeka” postanowił odpowiedzieć Mateusz Morawiecki w liście wysłanym do prezesa wydającego te tytuły wydawnictwa Ringier Axer Springer Polska Austriaka Marka Dekana. List został opublikowany przez premiera na jego koncie na Facebooku.

Nikomu nie wolno relatywizować historii. Współczesne media, a zwłaszcza internet, obarczone są olbrzymią dozą odpowiedzialności za słowo. Powiedziałbym, że bezprecedensową w historii - ich zasięgi, siła oddziaływania i wpływ na opinię publiczną są większe niż kiedykolwiek” – pisze Morawiecki na Facebooku i odnosi się do samych tekstów. „Ich kontekst niesie bardzo duże zagrożenie dla nieświadomych odbiorców. Nie może być zgody na przewartościowywanie ról w konflikcie, wybiórcze, ahistoryczne traktowanie pewnych faktów i zrównywanie cierpień obrońców z agresorami. Prawda leży w interesie nas wszystkich. Nie jest partykularna, ale w pełni uniwersalna. Powinniśmy bronić jej wszyscy” – podkreśla.

facebook

W samym liście do Dekana Morawiecki przybliżył kontekst wojny polsko-bolszewickiej, podkreślając, że Armia Czerwona podążała na zachód, aby przeprowadzić „komunistyczną rewolucję w państwach całego kontynentu. „Polska, moja ojczyna, nie pozwoliła komunistom podpalić wtedy Europy” – podkreśla Morawiecki. Przypomniał też okrucieństwo bolszewików wobec ludności cywilnej.

Morawiecki podkreślił, że ze zdumieniem przyjął decyzję redakcji należących RASP, „by w chwili tak ważnego jubileuszu, święta Europy wybronionej od komunistycznego, krwawego terroru upubliczniać i promować artykuły, których treść zaciemnia i wykrzywia prawdę o tych niezwykłych dniach oraz ich niezłomnych bohaterach”. „Przekaz płynący z wymienionych artykułów niesie zagrożenie przewartościowania ról w konflikcie, którego stawka była obrona Europy przed komunistycznym terrorem” – stwierdził Morawiecki. „Zawarte w jednym z tekstów słowa o rzekomej »świadomej eksterminacji«, której miały dopuszczać się władze II Rzeczypospolitej na bolszewickich jeńcach wojennych należy uznać za haniebne i oszczercze” – podkreślił.

Nie wyobrażam sobie, by 1 września - w dzień 81. rocznicy wybuchu II wojny światowej - jakakolwiek z podległych Panu redakcji opublikowała ckliwe wspomnienia członka niemieckiej armii hitlerowskiej, piszącego o potworach z Armii Czerwonej. Chyba że redakcje należące do kierowanego przez Pana wydawnictwo są zdolne również do tego?” – czytamy dalej w liście Morawieckiego do Dekana.

Premier podkreślił też, że Polska wciąż jest otwarta na debatę dotyczącą wojny polsko-bolszewickiej. „Ale jako ofiara sowieckiej agresji nie możemy pozwolić na zafałszowanie prawdziwego obrazu tamtej straszliwej wojny” – dodał premier.

Czytaj też:
Bitwa warszawska 1920. Ostatni akt odzyskania niepodległości przez Polskę