Dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który na czas pandemii funkcjonuje jako szpital jednoimienny w rozmowie z Onetem odpowiedział na zarzuty, że mamy do czynienia w Polsce z „fałszywą pandemią”, czy „wymyśloną sytuacją”. – Wszystkich, którzy tak twierdzą, zapraszam do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie na własne oczy można zobaczyć, że to naprawdę niebezpieczny wirus – podkreśla Marcin Jędrychowski. – Dla większości osób ona może wydawać się „wymyślona”, dopóki ktoś z ich bliskich nie zacznie chorować. Wtedy ta sytuacja staje się jak najbardziej realna. My natomiast stykamy się z nią na co dzień – dodaje.
Lekarz twierdzi, że „jeszcze nigdy nie było tak źle”. – W Małopolsce jest już druga fala zakażeń i jest ona dużo groźniejsza niż, to, z czym zmagaliśmy się na początku – mówi. – Już teraz musimy dokonywać selekcji pacjentów i do szpitala przyjmować wyłącznie najcięższe przypadki. Przy tak utrzymującej się od wielu dni tendencji wzrostowej lada dzień zabraknie nam miejsc – ocenia Jędrychowski.
W szpitalu znajduje się 430 tzw. łózek covidowych. Obecnie zajętych jest ponad 300, ale dyrektor podkreśla, że w przypadku potwierdzenia zakażenia u personelu i przymusowym zamknięciu poszczególnych oddziałów maksymalna liczba możliwych do leczenia pacjentów może nagle spaść.
„To będzie jedna wielka katastrofa”
Jędrychowski obawia się, że sytuacja znacząco pogorszy się na jesieni. Uważa, że system nie może dłużej opierać się na szpitalach jednoimiennych, a raczej każdy szpital z izbą przyjęć powinien mieć oddział covidowy. Zdaniem dyrektora krakowskiego szpitala to będzie szczególnie istotne w sezonie grypowym.
– Moim zdaniem to będzie jedna wielka katastrofa, bo w obawie przed pacjentami zakażonymi koronawirusem, wszyscy pacjenci, którzy będą mieli zwykłą grypę, będą traktowani jako potencjalni covidowi, a wtedy system oparty na pojedynczych szpitalach się załamie – twierdzi Jędrychowski. – Dla mnie przerażający jest moment powrotu dzieci do szkół. Z jednej strony rozumiem racjonalnie próbę aktywizacji dzieci w wieku szkolnym, aby nie pozostawały one w domu. Z drugiej strony musimy pamiętać, że szkoła jest jak kopalnia czy duży zakład pracy. A każdego dnia widzimy jakie są konsekwencje zakażenia w tych jednostkach – dodaje.
Na koniec wywiadu dyrektor dziennikarz Onetu zapytał dyrektora, czy widzi światełko w tunelu w całej tej sytuacji. – Na chwilę obecną nie bardzo – stwierdził Jędrychowski.
Czytaj też:
Nowy minister zdrowia w tym tygodniu. Kto zastąpi Łukasza Szumowskiego? Giełda nazwisk ruszyła