W przededniu 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej na portalu internetowym brytyjskiego dziennika „Financial Times” opublikowany został artykuł profesora Andrzeja Nowaka „Sto lat temu. Lekcje z Bitwy Warszawskiej'. Po wejściu na stronę artykułu rzuca się w oczy oznaczenie na górze informujące, że jest to publikacja płatna. „Ten artykuł powstał przy współpracy zespołu reklamy Financial Times i Polskiej Fundacji Narodowej” - informuje napis, co dla czytelników jest jasnym sygnałem, że mają do czynienia z treścią opłaconą, a nie redakcyjną.
„Artykuł Profesora Nowaka to jeden z elementów kampanii Fundacji PFN z okazji 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej” – czytamy w poście, w którym Fundacja postanowiła przedstawić „podsumowanie zasięgów” wspomnianego tekstu, który znajdował się na stronie głównej portalu w dniach 14-17 sierpnia.
Artykuł o Bitwie Warszawskiej. Podsumowanie PFN
Z blisko 50-sekundowego filmu z podsumowaniem dowiadujemy się, że „artykuł profesora Andrzeja Nowaka na stronie głównej The Financial Times został przeczytany przez liderów opinii publicznej reprezentujących różne kraje, branże i zawody”. Skąd taka wiedza? Zapewne z informacji zbieranych przez wydawcę na podstawie między innymi tzw. cookies. Popularne „ciasteczka” to ślad, który zostawiają użytkownicy stron internetowych, zawierający informacje m.in. o ich preferencjach zakupowych.
Z danych dostępnych w Google Analytics (narzędzie do analizy serwisów internetowych) właściciel strony może z kolei zaczerpnąć informacje m.in. o lokalizacji urządzenia, z którego odwiedzana była strona, płci, wieku czy zadeklarowanych zainteresowaniach internauty. Jeśli tekst czytali zalogowani użytkownicy, wówczas wydawca „Financial Times” mógł mieć jeszcze bardziej precyzyjne dane o nich. Skąd jednak informacja PFN o „liderach opinii”? To zapewne pokłosie opinii o „elitarnym charakterze” słynnego dziennika.
Tekst w Financial Times. Najwięcej czytelników z Polski
Ciekawe dane zawiera grafika dotycząca lokalizacji czytelników artykułu. Okazuje się bowiem, że najwięcej internautów, którzy kliknęli w tekst sponsorowany przez PFN, pochodziło z... Polski (27,9 proc.), co rodzi pytanie o celowość – w końcu zamiarem było promowanie polskiej historii za granicą.
Kolejne najliczniejsze grupy czytelników pochodzą z Wielkiej Brytanii (17,7 proc.), USA (16,6 proc.). Dalej mamy rozbite grupy po kilka procenty czytelników z różnych krajów, takich jak Rumunia (3,4 proc.), Ukraina (2,5 proc.), Grecja (2,5 proc) czy Włochy (2,3 proc.). Nadal nie wiemy jednak, o jakiej liczbie czytelników mowa, bo choć Polska Fundacja Narodowa zapowiada przedstawienie „zasięgów”, to nie podaje, ile odsłon miał artykuł.
Kto przeczytał tekst?
Mamy za to informacje o branżach, które reprezentują czytelnicy artykułu. Na czele są: sektor finansowy (14 proc.), edukacja/uczelnie (7 proc.), instytucje bankowe (7 proc.), doradztwo/biznes (5 proc.), administracja/NGO (5 proc.). Według informacji udostępnionych przez PFN czytelnicy tekstu pracują najczęściej jako finansiści (13 proc.), właściciele firm (10 proc.), prezesi firm (7 proc.). Warto jednak pamiętać, że tego typu informacje pochodzą z deklaracji internautów, którzy mają do wyboru kilkanaście branż.
Czytaj też:
Tak wyglądało codzienne życie polskiego żołnierza na froncie wojny polsko-bolszewickiej