46-letniego mężczyznę, który zadzwonił w piątek do centrum powiadamiania ratunkowego w Ustroniu z informacją, że w domu Lecha Wałęsy w Gdańsku jest bomba, którą zdetonuje jego wspólnik, zatrzymała śląska policja - poinformował Janusz Jończyk z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej policji w Katowicach.
"Mężczyzna twierdził, że wysadzi dom byłego prezydenta - na miejscu miał być jego wspólnik, gotowy zdalnie zdetonować ładunek" - powiedział Jończyk.
Cieszyńscy policjanci natychmiast powiadomili kolegów z Gdańska. Jak podała Beata Borszewska z zespołu prasowego gdańskiej policji, posesję Lecha Wałęsy przeszukała grupa rozpoznania minersko-pirotechnicznego, która nie znalazła tam żadnego ładunku.
46-latek został zatrzymany w Ustroniu w kilka godzin po wykonaniu telefonu. Był nietrzeźwy - badanie wykazało 2,30 promila w wydychanym powietrzu. Nie był w stanie wytłumaczyć swojego postępowania. Noc spędził w policyjnej izbie zatrzymań w Cieszynie. W sobotę policja i prokuratura prowadzą dalsze czynności w jego sprawie.
pap, ss