"Mamy wstępną informację, że strażnik miał kłopoty rodzinne" - powiedział Kaczmarek, zastrzegając, że nie jest to jeszcze wiadomość sprawdzona. Dodał, że raczej można wykluczyć próbę likwidacji osadzonego jako motyw czynu strażnika. W śledztwie - jak podkreślił - brane będą pod uwagę jednak różne wersje.
"Dzisiejszy dzień to czarny dzień dla funkcjonariuszy policji i dla ich rodzin. To, co się dzisiaj wydarzyło, jest o tyle tragiczne, że mamy do czynienia z nieuzasadnioną śmiercią policjantów" - powiedział szef MSWiA, składając kondolencje bliskim zastrzelonych. Poinformował też, że skontaktował się telefonicznie z komendantem wojewódzkim policji w Łodzi i polecił, by rodziny policjantów objęte zostały opieką psychologiczną, finansową i logistyczną.
Przypomniał też przebieg zdarzenia. Do tragedii doszło ok. godz. 8.30, gdy trzech policjantów z sekcji do walki z przestępczością samochodową KWP w Łodzi przyjechało do Zakładu Karnego w Sieradzu po aresztanta. Gdy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, padły strzały.
"Strażnik nagle wyciągnął broń i zaczął ostrzeliwać samochód. Wiadomo, że na samym początku zginął kierowca - funkcjonariusz policji. W samochodzie było jeszcze dwóch innych policjantów i przewożony osadzony" - powiedział minister. Jak dodał, do akcji wkroczyli antyterroryści i negocjatorzy. W trakcie negocjacji strażnik zaczął jednak ponownie strzelać.
"Potem znowu prowadzono negocjacje i strażnik w końcu oddał się w ręce policji. Wtedy udało się też dotrzeć do osób w radiowozie" - dodał minister. Jak się okazało, drugi z policjantów również nie żył, trzeciego przewieziono do szpitala, gdzie po kilku godzinach zmarł. Aresztant walczy o życie.
Według nieoficjalnych informacji, strażnik strzelał kilkakrotnie, oddając co najmniej kilkadziesiąt strzałów. Dysponował dwoma magazynkami - każdy z nich ma 30 naboi. Według relacji policjantów, mężczyzna strzelał też do osób, które chciały pomóc rannym. Sam strażnik został ranny w przedramię; jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.ab, pap