Pomysłodawcami akcji jest grupa nastolatków, która z obawy przed rozprzestrzeniającymi się zakażeniami koronawirusa nie chce uczęszczać na zajęcia – informuje „Gazeta Wyborcza”. Uczniowie martwią się także o zdrowie swoich bliskich, których mogliby zarazić.
Na stworzonym na Twitterze profilu zachęcili więc swoich kolegów do protestu uczniowskiego, tzw. czarnego protestu. Idea jest prosta – uczniowie albo mają się w poniedziałek nie pojawić w szkole albo pójść tam w czarnych ubraniach.
Co ze szkołami?
„Czarny poniedziałek” to odpowiedź na coraz większe wątpliwości dotyczące funkcjonowania szkół podczas pandemii koronawirusa. W trakcie pierwszej fali zakażeń w Polsce zarządzono nauczanie zdalne. Aktualnie, przy wskaźnikach bijących rekordy, szkoły nadal funkcjonują bez ograniczeń.
Mimo braku decyzji o powrocie do nauki zdalnej, są szkoły, w których taka sytuacja została wymuszona. Chodzi o placówki, gdzie przez zakażenie lub kontakt z zakażonym personel i uczniowie trafili na kwarantannę. Sytuacji nie poprawia także „wakat” na ministerialnym stanowisku. Ustępujący minister edukacji Dariusz Piontkowski przebywał w zeszłym tygodniu na kwarantannie po kontakcie z zakażonym, z kolei mający go zastąpić Przemysław Czarnek również miał kwarantannę, ale z powodu pozytywnego wyniku testu na koronawirusa.
Czytaj też:
Decyzja w sprawie zamknięcia szkół nie zapadła. Co powiedział premier?