Pięciu rannych po wybuchu paliwa

Pięciu rannych po wybuchu paliwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pięć osób doznało obrażeń w czasie gaszenia w nocy z poniedziałku na wtorek pożaru zabudowań gospodarczych we wsi Rumejki koło Juchnowca. Doszło tam do eksplozji beczki i kanistrów, w których gospodarz przechowywał olej napędowy.

Poparzonym: dwóm strażakom ochotnikom, właścicielom gospodarstwa i ich sąsiadowi - udzielono pomocy lekarskiej; ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - poinformował rzecznik podlaskiej straży pożarnej Marcin Janowski. Lekarze pomagali jeszcze jednej osobie, która zasłabła. Najpoważniej poparzony jest jeden ze strażaków, który ma m.in. obrażenia głowy, trafił do szpitala.

Jak podają strażacy, spalił się ciąg zabudowań gospodarczych. W jednym z nich właściciel przechowywał 350 litrów oleju napędowego, prawdopodobnie używanego do maszyn rolniczych. W czasie pożaru doszło do eksplozji tego paliwa. Zawodowi strażacy uważają, że gdyby przyjechali wcześniej, eksplozji udałoby się uniknąć.

Policja będzie wyjaśniać, dlaczego mieszkańcy Rumejek przez półtorej godziny nie mogli dodzwonić się na numery telefonów alarmowych, by zawiadomić służby o pożarze. Pierwsi strażacy ochotnicy przyjechali na miejsce zdarzenia, bo zauważyli łunę od ognia.

Na razie nie wiadomo, dlaczego przez pewien czas nie działały telefony alarmowe. Jak powiedział zastępca komendanta miejskiego PSP w Białymstoku Jan Rabiczko, mieszkańcy Rumejek pokazywali strażakom w swoich telefonach komórkowych wybierane wcześniej numery alarmowe 998, 999 i 112, ale - jak mówili - nie było żadnego sygnału. Udało się dodzwonić dopiero około godz. 2 w nocy na numer alarmowy 112.

Jak informują strażacy i policja, zgłoszenie o pożarze dotarło na straż pożarną z policji, bo tam udało się mieszkańcom dodzwonić. Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku Dariusz Kędzior powiedział, że policyjny system alarmowy działał.

Strażacy poprosili we wtorek o wyjaśnienia wszystkich operatorów odpowiedzialnych za realizację usług telekomunikacyjnych, by sprawdzić co się stało. Jak mówi Janowski, wiadomo, że od godziny 0.40 do 2.20 nie można się było dodzwonić do Miejskiego Stanowiska Kierowania Państwowej Straży Pożarnej na numer 998 z telefonów stacjonarnych i komórkowych oraz na 112 ze stacjonarnych. Strażacy chcą wyjaśnić czy problem dotyczył jednego operatora czy więcej, czy też wszystkich. Wiadomo, że za przekazywanie połączeń bezpośrednio do straży pożarnej odpowiada Telekomunikacja Polska, wszyscy operatorzy obsługują numery alarmowe.

"Chcemy jak najszybciej wyjaśnić sprawę, bo była to sytuacja niedopuszczalna" - dodał Janowski.

Nieoficjalnie strażacy mówią, że w nocy prowadzone były jakieś prace, być może konserwacyjne, przez firmę odpowiedzialną za łączność alarmową. Ale nie wiadomo, dlaczego w takim razie nie zabezpieczono w tym czasie innej możliwości powiadamiania służb.

pap, ss