„W tym wyjątkowym bardzo gorącym czasie w Polsce, wyjątkowym czasie roku chciałem się podzielić czymś o wiele bardziej osobistym, do czego my dziennikarze standardowo przywykliśmy” – napisał na Twitterze dziennikarz, odsyłając do nagrania zamieszczonego na jego prywatnym Instagramie.
Bojanowski na nagraniu mówi, że chciałby opowiedzieć wszystkim o czymś bardzo dla niego ważnym. Pokazuje następnie grób, informując, że jest to miejsce spoczynku jego synka.
„W 4. miesiącu ciąży dowiedzieliśmy się, że jest bardzo chory, ma Zespół Edwardsa i bardzo małą szansę, żeby się urodzić żywym, zdrowym. Ale podjęliśmy decyzję, że spróbujemy, że może zdarzy się jakiś cud, że Bóg pomoże – tak chcieliśmy. Wiedzieliśmy, że może uda się go wyleczyć, byliśmy gotowi na to, żeby w domu urządzić sobie szpital, żeby się zmierzyć z tym wszystkim, co się dzieje, ale po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić” – mówi dziennikarz.
Dalej Bojanowski wyjaśnia, że rodzice powinni mieć możliwość wyboru. „I myślę sobie, że... pamiętam, jak się wtedy czuliśmy. Wiem, co to znaczy dla rodziców i myślę, że taka wolność, możliwość podjęcia decyzji, to jest coś, co w tej szalenie trudnej sytuacji, być może mogłoby się rodzicom należeć po prostu – tak mi się wydaje” – mówi Bojanowski.
Czytaj też:
Marczułajtis-Walczak krytykuje wyrok Trybunału. „Jako matka dwóch córek...”