Do zdarzenia doszło w nocy z 12 na 13 listopada w Aleksandrowie Łódzkim – podaje tvn24.pl. Wtedy to w jednym z mieszkań odbywała się impreza, a sąsiedzi mieli słyszeć „niepokojące odgłosy”. Chociaż wskazywały ona na poważną awanturę, to nie wezwali policji, a o sprawie poinformowali dopiero dwa dni później siostrę 49-letniego właściciela lokalu.
Zawinęli zwłoki w dywan i wrzucili do rzeki
Kobieta nie mogła skontaktować się z bratem, więc zgłosiła jego zaginięcie na komendzie. Wówczas funkcjonariusze przyjechali do mieszkania, w którym odkryli niepokojące ślady. – Na miejscu zauważyli ślady krwi i brak dużego fragmentu dywanu. W wyniku specjalistycznych badań ustalono, że krew była zmywana z podłogi – powiedział Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
W toku śledztwa ustalono, że pokój od zaginionego mężczyzny wynajmowała 28-latka. – Kobieta nazywała go „wujkiem”. Z naszych ustaleń wynika, że kobieta uczestniczyła w nocy z czwartku na piątek w imprezie odbywającej się w mieszkaniu. Był na niej również jej o rok starszy partner – relacjonował Kopania.
Para została zatrzymana przez policję, a tego samego dnia w rzece Bzurze jeden z mieszkańców zauważył zwłoki zawinięte w dywan. Na ciele zmarłego znaleziono ciętą ranę, którą prawdopodobnie zadano nożem. 28-latka i jej partner usłyszeli już zarzuty. Przypomnijmy, za zabójstwo może im grozić nawet dożywocie.
Czytaj też:
Recydywista zgwałcił i zamordował 11-latkę? Tragiczny finał poszukiwań