Przypomnijmy, że podczas sobotniego Strajku Kobiet w Warszawie Barbara Nowacka pokazała policjantowi służbową legitymację, po czym została potraktowana gazem. W komunikacie policji czytamy, że funkcjonariusz nie ma obowiązku znać wszystkich parlamentarzystów. „Osoba, która pomimo wezwań do odsunięcia się od policyjnego szyku, celowo nadal się zbliża i nagle wyciąga rękę z jakimś przedmiotem przed twarz policjanta, może być odebrana jako zagrożenie” – podano.
Policja: To wymaga szczegółowego wyjaśnienia
- Poczekajmy na szczegółowe wyjaśnienie tych okoliczności, aby poznać relację zarówno pani poseł, jak i funkcjonariuszy, którzy byli na miejscu. W przeciwieństwie do rożnego rodzaju pseudoekspertów czy niektórych mediów, przez nasz profesjonalizm my nie możemy sobie pozwolić na wydanie wyroku w pięć minut. To wymaga szczegółowego wyjaśnienia, szczegółowej analizy nagrań, nie tylko nagrań z kamerki policjanta, ale też od osób postronnych - powiedział na antenie TVN24 rzecznik KGP Mariusz Ciarka.
Terlecki: Policja ma rację
Do tej sytuacji odniósł się w poniedziałek w Sejmie szef klubu Prawa i Sprawiedliwości, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
– A po co tam chodziła? Pewnie, że ma prawo. Ale brać udział w awanturach ulicznych, to niekoniecznie jest zadanie dla posłów – stwierdził polityk PiS. – Jakbym nagle wyciągnął legitymację poselską i podsunął pani pod oczy, to też byłaby pani zaskoczona – dodał. Według Terleckiego „policjanci nie mają obowiązku znać każdego posła”. – Tym bardziej jak jest w masce. A po co machać legitymacją, jak można z daleka spokojnie ją okazać i nie wdawać się w awantury? Niestety policja ma rację – podkreślił wicemarszałek Sejmu w rozmowie z dziennikarzami, pytany o to, jak ocenia zachowanie policji wobec Barbary Nowackiej.
Czytaj też:
Trzaskowska nie przyjęła mandatu. Żona Budki: policja wybiera osoby, które chce zastraszyć