W sobotę 28 listopada, w 102. rocznicę przyznania Polkom praw wyborczych, w stolicy organizowano protesty pod auspicjami Strajku Kobiet. Policja blokowała marsze w kilku miejscach, tak stało się też przy ulicy Waryńskiego. Tam – jak opisywali dziennikarze – stworzył się „kocioł”, w którym funkcjonariusze okrążyli powracających z demonstracji ludzi.
Część z nich próbowała salwować się ucieczką przez ogrodzenie na teren Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej, by przedostać się na Pole Mokotowskie. Niektórym to się udało, ale po chwili znaleźli się tam funkcjonariusze, którzy ruszyli w pogoń za demonstrującymi. Policjanci rozstawili się też przy płocie, by uniemożliwić innym uczestnikom strajku przeskoczenie go. Nagrania z tych wydarzeń na Twitterze zamieszczał Marcin Terlik z Onetu.
Politechnika Warszawska reaguje na wtargnięcie policji na jej teren
W poniedziałek na stronach Politechniki Warszawskiej opublikowano stanowisko uczelni w sprawie tych zdarzeń. Na wstępie przypomniano, że Konstytucja gwarantuje uczelniom wyższym „autonomię na zasadach określonych w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”.
Z tych zapisów wynika, że służby mogą wkroczyć na teren uczelni tylko i wyłącznie w dwóch przypadkach, a według wiedzy Politechniki Warszawskiej, te nie wystąpiły 28 listopada. Wspomniane odstępstwa dotyczą sytuacji, w której rektor sam wezwie policję na uczelnię lub w „przypadku bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia ludzkiego lub klęski żywiołowej”.
Według naszej wiedzy nie zachodziła żadna z tych okoliczności, czyli incydent miał charakter nieuprawnionego wtargnięcia. Wydarzenie przyjęliśmy z wielkim niepokojem, bowiem takich aktów naruszenia autonomii uczelni nie notowaliśmy od wielu dekad. Dlatego Rektor skierował do Komendanta Stołecznego Policji pismo wzywające do przedstawienia okoliczności podjęcia przez służby akcji na terenie Uczelni, wyjaśnienia przyczyn incydentu i do zapewnienia, że w przyszłości nie dojdzie do podobnych zdarzeń – czytamy w stanowisku Politechniki Warszawskiej.