Brał udział w „Kuchennych rewolucjach”. Wpadł na nietypowy pomysł, jak ominąć rządowe zakazy

Brał udział w „Kuchennych rewolucjach”. Wpadł na nietypowy pomysł, jak ominąć rządowe zakazy

Państwo Schabińscy i Magda Gessler
Państwo Schabińscy i Magda Gessler Źródło: Facebook / U Schabińskiej
Kilka lat temu Grzegorz Schabiński z Jasła brał udział w „Kuchennych rewolucjach” TVN. Teraz przedsiębiorca wpadł na pomysł, jak obejść rządowy zakaz przyjmowania turystów w hotelach i pensjonatach.

Siedem lat temu państwo Schabińscy z Jasła zgłosili się do „Kuchennych rewolucji”, by Magda Gessler odmieniła prowadzony przez nich lokal gastronomiczny. Dzięki pomocy restauratorki, która m.in. wprowadziła do menu dania ze schabu, wykorzystując skojarzenia z nazwiskiem właścicieli, udało im się go ocalić. Co więcej, obecnie są właścicielami kilku restauracji i hotelików. Mają także własną wędzarnię, firmę cateringową i dwa muzea: lizaka i złotej rybki. W maju o Grzegorzu Schabińskim stało się głośno, gdy jako jedyny restaurator w Polsce przyjmował gości, mimo zakazu prowadzenia działalności gastronomicznej. Jak to możliwe? Schabiński wynajmował gościom pokój w swoim hotelu w Jaśle na około 2 godziny za symboliczną złotówkę. W tym czasie mogli zamówić śniadanie, obiad czy kawę.

„Pan minister kazał się nam przebranżowić, to się przebranżowiłem”

Tym razem przedsiębiorca z Jasła wpadł na pomysł, w jaki sposób obejść rządowy zakaz wynajmowania turystom pokoi w hotelach czy pensjonatach. - Pan minister kazał się nam przebranżowić, to się przebranżowiłem: nasze pokoje w Chyrowej zamieniłem na schowki na narty z możliwością przebywania ludzi i już mam pierwsze rezerwacje, bardzo mnie to cieszy - tłumaczył Grzegorz Schabiński. Dodał, że obecnie dysponuje 20 schowkami na narty plus jednym domkiem centralnym na osiem par nart. - Można go sobie wynająć, jest aneks kuchenny, więc można przyjechać z grupą serwisową, czy grupą narciarską, żeby pilnować tych nart - wyjaśnił właściciel dodając, że lepiej przyjechać w piątkę, bo obowiązuje zakaz gromadzenia się powyżej pięciu osób.

facebook

„Nie przeszkadza mi łatka cwaniaka”

Przedsiębiorca zapewnił, że jego działalność jest zgodna z prawem i nie boi się kar. - Czy konsekwencje będą? Niech będą. Na razie ponoszę konsekwencje dziewięciomiesięcznego zamknięcia gospodarki. Mam sześć restauracji, trzy hotele, muzeum lizaka. W tym czasie działają tylko dwa moje zakłady: masarnia i sklep. I stok narciarski, który też chciał nam zabrać minister, wmawiając, że sport jest turystyką. Nawet jeśli mnie zamkną do kryminału, to jest to plus, bo tam mi dadzą ciepłe jedzenie, o które teraz musimy tak ciężko walczyć - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl. - Nie przeszkadza mi łatka cwaniaka. Mam dwa zadania. Być skutecznym menedżerem i muszę mieć opłacone wszystkie rachunki. I to robię. Walczę też o swoich pracowników. Ktoś mi uwierzył, pracuje ze mną 10, 12 lat. Oddawali swoje noce, dni dla firmy, żeby ją rozwijać, a ja im powiem, że nie jestem cwaniakiem, ale wy będziecie z głodu umierać? - dodał.

Koronawirus. Zakaz przyjmowania turystów w hotelach

Obecnie działalność hoteli jest ograniczona. Miejsca noclegowe są dostępne jedynie dla gości przebywających w podróży służbowej, sportowców w czasie zgrupowań i zawodów, osób, które wykonują zawód medyczny oraz pacjentów oraz ich opiekunów, jeżeli konieczność zapewnienia im zakwaterowania wynika z warunków określonych dla danego świadczenia opieki zdrowotnej. Takie restrykcje będą obowiązywać co najmniej do 27 grudnia.