Leszek Miller o szczepieniu poza kolejnością: Byłem szczepiony jako pacjent, nie premier

Leszek Miller o szczepieniu poza kolejnością: Byłem szczepiony jako pacjent, nie premier

Leszek Miller
Leszek Miller Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski / Fotonews
– Pacjenci mojej przychodni, jak i innych placówek WUM mogli korzystać z dodatkowych porcji szczepień. I to należy nagrodzić, a nie krytykować tych ludzi. Bo oni uratowali prawdopodobnie wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu – powiedział Leszek Miller pytany o to, w jaki sposób został zaszczepiony na koronawirusa poza kolejnością.

W programie „Fakty po Faktach” na antenie TVN24, były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller był pytany, na jakiej zasadzie został zaszczepiony na koronawirusa poza kolejnością. – Jestem po prostu pacjentem. Nie premierem a pacjentem. I z dodatkowych dawek, które Agencja Rezerw Materiałowych przekazała WUM mogli skorzystać m.in. rodziny pracowników i pacjenci placówek – stwierdził polityk. – Od wielu lat jestem jednym z takich pacjentów – dodał były premier podkreślając, że „z ufnością poddał się szczepieniu”.

Leszek Miller dokładnie opisał, jak doszło do szczepienia. – Zatelefonowałem po leki do placówki, w której się leczę. Tam dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów. Zapytałem się, czy mogę z tego skorzystać. Odpowiedź była pozytywna – podkreslił Miller. W dalszej części rozmowy polityk przyznał, że placówka, w której się leczy to przychodnia przy Centrum Medycznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Miller: Uratowano wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu

– Część dziennikarzy i polityków przyjęło za pewnik, że szczepiłem się z puli grupy „0” nie mając ku temu uprawnień, co jest nieprawdziwe. Rozdmuchali to wydarzenie do monstrualnych rozmiarów. Ale jeżeli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień i skłoniło wahających się ludzi do przyjęcia szczepionki to warto było – ocenił polityk.

Polityk powiedział w rozmowie, że zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia szósta dawka szczepionki z fiolki była „wylewana do zlewu”. Na uwagę prowadzącego rozmowę Piotra Marciniaka, że to producent zalecał wylewanie dodatkowej dawki, Miller stwierdził, że polskie władze powinny śledzić reakcje innych rządów i już wcześniej zdecydować o jej wykorzystaniu.

Były premier stwierdził też, że placówka, w której został zaszczepiony dysponowała ponadprogramowymi szczepionkami, które musiały być wykorzystane do końca roku. – I właśnie z tych dodatkowych dawek mogli skorzystać m.in. pacjenci tej placówki, jak i innych placówek Uniwersytetu Medycznego. I to należy nagrodzić, a nie krytykować tych ludzi. Bo oni uratowali prawdopodobnie wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu – podkreślił polityk.

„Będę żywym dowodem pożytku ze szczepień”

Miller zapewnił też, że nie traktował swojej decyzji jako promocji szczepień, a o szczepieniu poinformował na Twitterze, bo nie chciał sprawiać wrażania, że „robi coś potajemnie”. Były premier zapowiedział, że po uzyskaniu pełnej odporności chętnie zaangażuje się w promocje szczepień. – Będę żywym dowodem pożytku ze szczepień – przyznał.

Jednocześnie polityk zapewnił, że nie namawiano go do akcji promocyjnej szczepionek, co miało być proponowane artystom, którzy również poza harmonogramem zostali zaszczepieni w Centrum Medycznym WUM.

Czytaj też:
Szczepienia poza kolejnością? Rektor WUM: Powołałem komisję, która ma wyjaśnić sprawę