Doniesienia o zaszczepieniu kilkunastu osób publicznych poza kolejnością wywołały lawinę krytycznych komentarzy. Były szef rządu, a obecnie europoseł tłumaczył w Radiu Zet, w jaki sposób do tego doszło. – Jestem pacjentem CM UM, czyli przychodni, która miała za zadanie zorganizować szczepienia. Jako długoletni pacjent, objęty opiekę zdrowotną otrzymałem taką propozycję. Ja w tamtej placówce nie jestem jako były premier tylko pacjent, obywatel Leszek Miller – podkreślił.
Były premier wyznał, że w placówce WUM zaszczepił się razem z żoną. - Wnuczka się nie zaszczepiła z tego, co wiem, ale moja żona jest taką samą pacjentką, jak ja, Centrum Medycznego WUM. Razem tam należymy i razem się zaszczepiliśmy - wyjaśnił. Jak argumentował, „przeżyli razem 50 lat w małżeństwie, a jak się kocha swoją żonę, to trzeba ją chronić”. – Gdyby była taka sytuacja, że ja mam jedną szczepionkę i musiałbym wybierać między sobą a żoną, to oczywiście dałbym ją żonie, a nie sobie – powiedział Miller. Polityk zadeklarował, że jeśli nabędzie odporność to poświęci swoje weekendy na pracę ochotniczą dla Centrum Medycznego WUM.
Kontrola w szpitalu WUM
– Doszło do celowego złamania zasad – powiedział o wynikach kontroli w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym minister zdrowia. Jak dodał, WUM musi się spodziewać kary w wysokości minimum 250 tys. zł. – Osoby zaszczepione poza kolejnością zostały zarejestrowane jako personel niemedyczny pracujący w szpitalu – powiedział Adam Niedzielski, wskazując na szczegóły kontroli. Plik z nazwiskami miał z kolei zostać przesłany 28 grudnia, czyli dzień przed zapowiedzią, że jeśli dawka szczepienia ma się zmarnować, to należy ją wykorzystać w zaszczepieniu członka rodziny medyka.
– Wszystkie tłumaczenia, jakie teraz pojawiają się w przestrzeni publicznej są nieprawdziwe – dodał. Minister zaapelował także do osób odpowiedzialnych za sytuację o przyznanie się do winy i poniesienie konsekwencji.
W poniedziałek odwołana została prezes CM WUM Ewa Trzepla.
Czytaj też:
Zaszczepiony poza kolejnością Miller krytykuje rząd. „To są rzeczy niepoważne”