Jak podaje serwis money.pl, Zbigniew Grycan i jego żona Elżbieta w grudniu skorzystali z dodatkowej puli szczepionek, którą dysponował Warszawski Uniwersytet Medyczny. Właściciel sieci lodziarni potwierdził te doniesienia w rozmowie z dziennikarzami dodając, że zaszczepił się 30 grudnia. „Informację na temat dodatkowej puli 450 szczepionek znaleźliśmy na stronie internetowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego” – przekazał w oświadczeniu.
Grycan podkreślił, że razem z żoną należy do grupy seniorów, a od lat cierpi na POChP, czyli przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Tym samym od dłuższego czasu śledził informacje na temat szczepień. „Kiedy przeczytaliśmy o dodatkowej puli, postanowiliśmy z żoną pojechać do WUM” – wyjaśnił. W szpitalu powiedziano mu, że razem z żoną może zostać zaszczepiony „właściwie od razu”.
WUM nie przygotował się do szczepień. Do akcji włączono sprzątaczki
Przypomnijmy, w czwartek 7 stycznia „Rzeczpospolita” przekazała, że w ostatnich dniach 2020 roku szpitale węzłowe otrzymały od dwóch do nawet trzech razy więcej dawek, niż zamawiały. Były to szczepionki już rozmrożone, które musiały być wykorzystane w ciągu pięciu dni. Presji tej nie sprostało Centrum Medyczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, które szykowało się do szczepień dopiero od 4 stycznia.
Tuż przed sylwestrem naciskano na spółkę, aby wzięła szczepionki, „by się nie zmarnowały”. Chaos i presja spowodowały, że uczelniana spółka zaczęła szczepić z tzw. łapanki. Nie tylko aktorów, ale też swoje sprzątaczki i woźnych – choć wciąż nie wiadomo, dlaczego w trybie pilnym nie ściągnięto medyków – napisano.