W ostatnich dniach głośno jest o przestrzeganiu wolności słowa w internecie. Wszystko za sprawą blokad profili Donalda Trumpa w mediach społecznościowych. Na taki krok władze Facebooka, Twittera, Snapchata czy Youtube zdecydowały się po zamieszkach na Kapitolu, w wyniku których zginęło 5 osób.
W grudniu minionego roku resort sprawiedliwości zapowiadał przygotowanie projektu ustawy o wolności wyrażania własnych poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji w internecie. W rozmowie z Radiem Plus odpowiedzialny za inicjatywę Sebastian Kaleta podkreślał, że głównym jej celem jest to, „aby właściciele internetowych gigantów nie ingerowali w przebieg demokratycznych procesów i dostęp użytkowników do informacji”.
Wiceminister sprawiedliwości tłumaczył, że dla wielu osób media społecznościowe są podstawowym źródłem informacji i komunikacji. – Istotą jest to, żeby właściciele mediów społecznościowych nie ingerowali swoimi decyzjami o przebiegów procesów demokratycznych. Decyzje dotyczące tego, czy dana treść nie narusza prawa krajowego nie powinny finalnie leżeć w ich rękach. Widzimy ingerencje w treści, które są zgodne z prawem i tu państwo powinno mieć swoją domenę jako organizacja, która zrzesza wszystkich obywateli danego kraju – stwierdził polityk.
Co na to koalicjanci Solidarnej Polski?
Sebastian Kaleta zapewnił, że kierunki proponowanych rozwiązań były omawiane w ramach Zjednoczonej Prawicy, więc sam projekt nie będzie dla nich żadnym zaskoczeniem. – Co do ogólnych kierunków poparcie dla inicjatywy jest, a szczegóły będą omawiane w ramach rządu. Chcemy, żeby projekt był procedowany w miarę szybko, bo chodzi o obronę wolności słowa – podkreślił wiceszef resortu sprawiedliwości.
Polityk przyznał, że po prezentacji projektu może się pojawić presja ze strony Stanów Zjednoczonych, aby nie wprowadzać proponowanych rozwiązań. – W tej sprawie nie tylko Polska jest aktywna. Prawo w tym zakresie powstało już w Niemczech i we Francji, również Komisja Europejska zaproponowała swoje stanowisko. Na pewno jakaś presja może wystąpić, ale mam nadzieję, że rząd się nie ugnie. W naszym projekcie skupiamy się na kluczowym elemencie, jakim jest ochrona wolności słowa. Regulujemy tylko to, co dotyczy naszego kraju – zapewnił.
Projekt ustawy o wolności słowa w internecie – co zakłada?
W myśli projektu powołana zostanie Rada Wolności Słowa, w której łącznie z przewodniczącym zasiądzie pięciu członków. Na sześcioletnią kadencję większością 3/5 głosów powoływać ma ich Sejm. - Rada ta będzie stała na straży przestrzegania przez wszelkie media społecznościowe działające na terenie Rzeczypospolitej konstytucyjnego prawa do korzystania z wolności słowa - mówił odpowiedzialny za projekt Sebastian Kaleta.
Projekt zakłada, że serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać treści ani blokować kont użytkowników, jeśli treści na nich zamieszczane nie naruszają polskiego prawa. Jeśli serwis zablokuje konto lub usunie wpis, choć jego treść nie narusza polskiego prawa, użytkownik będzie mógł złożyć skargę do serwisu, a ten będzie musiał ją rozpatrzyć w ciągu 48 godzin. Jeśli nie przywróci wpisu albo utrzyma blokadę konta, użytkownik będzie mógł złożyć odwołanie do Rady Wolności Słowa, która rozpatrzy je w ciągu siedmiu dni. Jeśli Rada uzna skargę za zasadną, może nakazać niezwłoczne przywrócenie zablokowanej treści lub konta – mówił dalej. Postępowanie będzie prowadzone w formie elektronicznej, co zapewni mu szybkość i niskie koszty. Od decyzji Rady będzie przysługiwała skarga do sądu.