Okoliczności, jakie przytacza serwis są druzgocące. 3 grudnia minionego roku, 70-letni pan Władysław źle się czuł. Jak wynika z relacji rodziny, wymiotował, był bardzo osłabiony i trudno było nawiązać z nim kontakt. Do mężczyzny wezwano karetkę. W trakcie wizyty w szpitalu, lekarz uznał jednak, że pacjentowi nic nie dolega i odesłał go do domu. Stan pana Władysława ciągle się jednak pogarszał, dlatego rodzina zadzwoniła po karetkę kolejny raz.
Tym razem mężczyzna także trafił do szpitala. Pojechał sam, ponieważ w czasie pandemii, nie mogła mu towarzyszyć rodzina. I tu zaczynają się wydarzenia, które trudno pojąć.
Szpital... zgubił pacjenta
Jak informuje serwis, rodzina pana Władysława wielokrotnie dzwoniła do szpitala, by dowiedzieć się, jaki jest stan ich bliskiego. Początkowo informowano, że mężczyzna wciąż czeka na przyjęcie przez lekarza, później personel nie był w stanie powiedzieć, gdzie właściwie znajduje się pan Władysław.
Szpital zawiadomił policję i poinformował, że... zgubił pacjenta. Po kilku godzinach okazało się, że pan Władysław wciąż jest na SOR-ze i siedzi na dokładnie tym samym krześle, na którym posadzili go ratownicy medyczni, gdy przywieźli go do szpitala. Stan pana Władysława był już wtedy bardzo zły – relacjonuje rodzina. Kilka dni później mężczyzna zmarł.
Rodzina domaga się wyjaśnień
Jak czytamy, rodzina walczy teraz o ustalenie, co działo się w szpitalu, podczas feralnego dnia. Jak informuje serwis, od kilku miesięcy w szpitalu nie działa jednak monitoring, więc odtworzenie przebiegu zdarzeń jest utrudnione.
Rodzina pana Władysława nie poddaje się, czego efektem jest złożenie skargi do szpitala, a także zawiadomienie prokuratury. Zdaniem rodziny, gdyby szpital udzielił właściwej pomocy, pan Władysław miałby szansę przeżyć. „Uważam, że postawa służby medycznej w Mazowieckim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu to wstyd. Przejście przez SOR to droga przez mękę i przetrwają nieliczni, którzy potrafią się sami obronić. Każde stanowisko pracy wymaga odpowiedzialności, a praca lekarzy czy personelu medycznego w szczególności, gdyż odpowiada za ludzkie zdrowie i życie, a niestety w tym przypadku coś zawiodło” – komentuje córka pana Władysława w rozmowie z serwisem.
To nie pierwsza taka sytuacja w tym szpitalu
„Gazeta Wyborcza” przypomina z kolei, że to nie pierwsza taka sytuacja na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego. W czerwcu ubiegłego roku do placówki przywieziono 93-letniego pacjenta. Następnego dnia, gdy rodzina mężczyzny usiłowała dowiedzieć się, jaki jest stan ich bliskiego, personel powiadomił, że poprzedniego wieczoru 93-latek wypisał się ze szpitala.
Mężczyznę w ciężkim stanie znaleziono w krzakach ok. sto metrów od wejścia na SOR – przypomina gazeta. Krótko później 93-latek zmarł. Po zapoznaniu się z monitoringiem z okolicy szpitala okazało się, że mężczyzna wyszedł z placówki i błąkał się wokół niej przez dłuższy czas.
Czytaj też:
Dramatyczne sceny w Radomiu. Pacjenci czekali przed szpitalem po kilka godzin