„Deklarowanym celem projektodawcy jest zniwelowanie negatywnych skutków trwającej pandemii, które – jego zdaniem – obejmują »rozwarstwienie poziomu kompetencji cyfrowych, coraz większe trudności z oceną rzetelności pojawiających się w mediach informacji, a także utratę poczucia wspólnoty i więzi z tradycją oraz ograniczony dostęp do dóbr kultury i pomników wspólnego dziedzictwa«, wynikające z »coraz szybszego transferu wielu aktywności społecznych do przestrzeni online«" – analizuje RPO w oświadczeniu wydanym w środę 10 lutego. Tego dnia w Polsce rozpoczął się protest mediów w odpowiedzi na plan wprowadzenia podatku od reklam emitowanych w radiu, telewizji i internecie.
„Jakkolwiek ustawodawca dysponuje znaczącą swobodą w zakresie wprowadzania i określania wysokości danin publicznych, to nie jest to swoboda absolutna, na co wielokrotnie zwracał uwagę Trybunał Konstytucyjny w swoich orzeczeniach. Ograniczeniem są przede wszystkim zasady państwa prawnego. Wykonanie obowiązku daninowego nie może też prowadzić do naruszenia istoty konstytucyjnych wolności i praw. W tym wypadku: konstytucyjnie gwarantowanych wolności mediów (art. 14 Konstytucji RP) oraz wolności słowa (art. 54 Konstytucji RP)” – czytamy dalej.
„Liczne bankructwa rodzimych mediów i ograniczenie niezależności dziennikarzy”
W dalszej części opublikowanego oświadczenia RPO wskazywał na – w jego ocenie – luki w dokumentacji projektu. „Opublikowane wraz z samym projektem uzasadnienie milczy zarówno na temat podstaw ustalenia wspomnianych wyżej negatywnych skutków pandemii, jak również przewidywanych skutków przyjęcia ustawy dla rynku medialnego” – napisał Adam Bodnar.
„W przestrzeni publicznej pojawiają się natomiast informacje i analizy, że skutkiem wprowadzenia w życie rządowej inicjatywy mogą być liczne bankructwa rodzimych mediów i ograniczenie niezależności dziennikarzy, a nawet ich grupowe zwolnienia. Szczególny niepokój musi budzić objęcie podatkiem lokalnych mediów, które już obecnie często balansują na granicy wypłacalności w związku z mniejszym dostępem do usług reklamowych. Ponadto istnieje też duże prawdopodobieństwo przeniesienia większości kosztów nowej opłaty na widzów, słuchaczy i czytelników, a tym samym stworzenie kolejnej przeszkody w dostępie do niezależnej i rzetelnej informacji – bariery finansowej” – analizował.
Podobne rozwiązania wprowadzono w innych krajach? RPO komentuje
RPO zwrócił uwagę, że zwolennicy wprowadzenia podatku, który wywołał protest, wskazują na to, że podobne rozwiązania funkcjonują w innych krajach. „Takie porównania, bez wskazania na całokształt uwarunkowań ekonomicznych i politycznych działania rynku medialnego w danym kraju, nie mają większego sensu i mogą wprowadzać w błąd, proponując nierealny, »patchworkowy« system prawny i podatkowy. Należy natomiast wskazać, że na forum OECD oraz Unii Europejskiej trwają zaawansowane prace nad tzw. »podatkiem cyfrowym<. Wprowadzanie podobnego, równoległego rozwiązania na szczeblu krajowym może więc znacząco pogorszyć konkurencyjność polskich mediów” – prognozował Adam Bodnar.
„Podejrzanie zafałszowana postać”. RPO komentuje „inicjatywę rządu”
RPO zadeklarował, że w pełni solidaryzuje się z akcją protestacyjną „Media bez wyboru”, w której uczestniczy wielu wydawców i dziennikarzy. Na zakończenie komunikatu Adam Bodnar podkreślił istotę funkcjonowania wolnych mediów.
„Wolne, niezależne media są niezbędnym elementem demokracji, służą prawdzie i rzetelności informacji. Bez nich nie można skutecznie ochraniać obywatelskich praw i wolności w konfrontacji z władzą. Dlatego Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca się do wszystkich uczestników życia publicznego, aby angażowali się w obronę prawa obywateli do informacji i nie godzili się na jego ograniczanie z jakiejkolwiek przyczyny, a zwłaszcza w tak podejrzanie zafałszowanej postaci, jak zaproponowany przez rząd podatek od reklam” – czytamy w komunikacie.
Czytaj też:
„Historyczny dzień i zdjęcie symbol”. Czarne ekrany stacji telewizyjnych i nadające TVP Info