Przypomnijmy, że w nocy z piątku na sobotę na autostradzie A4 w okolicach miejscowości Kaszyce niedaleko Jarosławia autobus na ukraińskich numerach rejestracyjnych wypadł przez bariery i stoczył się z nasypu. W wyniku wypadku zginęło pięć osób, a ponad 40 zostało rannych.
Jak wynika z informacji przekazanych przez Polską Agencję Prasową, 48-letni kierowca autobusu usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do ośmiu lat więzienia. Agencja podaje, że choć kierowca utrzymywał dozwoloną prędkość, miał nie dostosować jej do manewru skrętu, jaki planował wykonać. W tym momencie miało dojść do tragicznego w skutkach wypadku.
W szpitalach wciąż przebywają ranne podczas zdarzenia osoby. Około połowa podróżujących wróciła już na Ukrainę. Autobus jechał w stronę Przemyśla, prawdopodobnie z Poznania. Wszyscy pasażerowie autobusu to obywatele Ukrainy.
W akcji użyto wojskowego śmigłowca
Na miejscu wypadku pracowało stu strażaków, policja i pogotowie. W akcji użyto także dwóch śmigłowców. RMF24 precyzuje, że jeden ze śmigłowców to wojskowy Mi-8. Ranni trafili do szpitali w Przemyślu, Jarosławiu, Rzeszowie, Przeworsku i Lubaczowie.
Czytaj też:
Wypadek autokaru na A4. Andrzej Duda składa kondolencje