Pierwsze badania przeprowadzono już na kilka tygodni po wprowadzeniu nauki zdalnej, która weszła w życie w marcu 2020 roku. Wówczas poznański samorząd oszacował, że szkoły straciły kontakt z 200 uczniami, podobnie jak w Krakowie. W pierwszym mieście problem dotyczył podstawówek, a w drugim szkół średnich. Placówki z Warszawy zgłosiły z kolei ponad 600 tego typu przypadków.
Uczniowie nie tylko nie zgłaszają się na lekcje prowadzone online. Szkoły nie są w stanie nawiązać kontaktu z ich rodzicami, zawodzą również próby podejmowane przez rówieśników. Nawet włączenie się do sprawy policji, ośrodków pomocy społecznej czy kuratorów nie przyniosło oczekiwanych efektów. – Coś się dzieje w tych rodzinach – mówili urzędnicy komentując „zniknięcia” uczniów w pierwszych tygodniach po wprowadzeniu nauczania zdalnego.
Sytuacja w Łodzi i Warszawie
„Gazeta Wyborcza” postanowiła sprawdzić, jak z problemem radziły sobie szkoły w Łodzi. – Wiosną, kiedy lekcje zdalne dopiero się zaczynały, nie wszystkie dzieci miały sprzęt czy dobry internet, bo np. rodziny wyjechały gdzieś poza Łódź, a tam zasięg był słaby – przyznała dyrektorka SP nr 184, Danuta Krysiak.
Dyrektorzy łódzkich placówek wskazują, że obecnie średnio jeden uczeń w szkole wciąż nie loguje się na lekcje. – Dzwoniliśmy, pytaliśmy, starałem się też, by te dzieci, które nam „ginęły” rok temu, przychodziły do szkoły na naukę zdalną. Dzięki temu mamy ich na oku, wiemy, że korzystają z tych lekcji i zdadzą do następnej klasy – powiedział „GW” Michał Różański, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4. W tej szkole w lekcjach online nie uczestniczy dwóch uczniów. Sprawa została zgłoszona na policję i zajmie się nią sąd rodzinny.
A jak ma się sytuacja w Warszawie? Tam na początku jesieni „poza systemem” było około 300 uczniów. W listopadzie zgłoszono 200 takich przypadków, a pod koniec lutego 2021 roku 170 osób, które nie logują się na zajęcia online i nie ma z nimi kontaktu.
Czytaj też:
Minister edukacji podał termin powrotu dzieci do szkół. Jest jeden warunek