Lech Wałęsa w 2008 roku poddał się w jednej z amerykańskich klinik zabiegowi wszczepiania rozrusznika serca. Bateria w urządzeniu musi być wymieniana co kilka lat. Były prezydent kilka dni temu mówił „Super Expessowi”, że tym razem pojawił się nieoczekiwany problem. – Z trzech drutów wbitych w serce, jeden drut mi się złamał. I jest to problem. Ja jestem ruchliwy i się złamał w sercu ten drut, nie ma go w sercu – tłumaczył założyciel „Solidarności”.
Wałęsa: Boję się tylko Boga i trochę żony
W niedzielę 14 marca były prezydent poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych, że właśnie trafił do szpitala. – Dziś zabieram głos, bo nie wiem jaka jest wola Nieba, a z nią się zawsze zgodzić trzeba. O 14:00 melduję się w szpitalu. Co będzie dalej? Czas pokaże. Jestem przygotowany na dwa główne rozwiązania – powiedział.
Lech Wałęsa podkreślił, że „nie boi się niczego poza Bogiem i trochę żoną, jednak liczy na właściwe osądzenie”. – Nie wiedząc, kiedy się spotkamy następnym razem i czy się w ogóle spotkamy, chcę państwu powiedzieć, że robiłem wszystko, by dobrze służyć narodowi. Wiele rzeczy, razem z państwem, udało mi się dokonać, ale nie wszystko się udało, ale to nie był z mojego lenistwa, czy z mojej niechęci – zapewnił.
Czytaj też:
Wałęsa jest gotowy na śmierć. „Zostało mi tylko papiestwo, ale to poza moim zasięgiem”