Jak podaje Money.pl, do zdarzenia doszło w 2018 roku w hostelu w Andrychowie. Mariusz P. przy wsparciu współpracowników wszedł do obiektu, gdzie zaczął siłowo przejmować pokoje. Redakcja posiada nagrania, na których widać ekipę sportowca, która wywozi m.in. meble i armaturę.
Mariusz P. oskarżony. O co chodzi z hostelem Andrzeja Kowalczyka?
Skąd taki „najazd”? P. twierdził, że nabył połowę udziałów w hostelu od byłem żony właściciela - Andrzeja Kowalczyka. Mężczyzna skierował wprawę do sądu, utrzymując, że doszło do przywłaszczenia cudzego mienia ruchomego. Jak tłumaczył, sportowiec nie miał prawa do siłowego przejęcia połowy hotelu, bo sprawa rozwodowa Kowalczyka z żoną nadal się toczy. W związku z tym kobieta nie mogła sprzedać części majątku, bo nie został on podzielony.
Prokuratura w Wadowicach dwukrotnie umarzała postępowanie. Jak wyjaśnia Money.pl, sprawa ponownie trafiła do sądu na wniosek pełnomocnika właściciela hotelu, a nie prokuratury. Andrzej Kowalczyk mógł wystąpić w roli oskarżającego, bo sąd raz stanął po jego stronie, uchylając decyzję prokuratury, a jest to warunkiem niezbędnym w postępowaniu subsydiarnym. Wydarzenia z 2018 roku jeszcze raz rozpatrzy Sąd Rejonowy w Katowicach. Sportowiec nie chce komentować sprawy, nie wyraża zgody na podanie pełnego imienia nazwiska.
Czytaj też:
Andżelika Borys aresztowana, zarekwirowano jej telefon. Dziennikarz ostrzega przed prowokacjami