Przypomnijmy, Lech Kołakowski był jednym z posłów zawieszonych za głosowanie przeciw ustawie o ochronie zwierząt. 24 listopada 2020 roku poinformował, że odchodzi z klubu PiS i będzie posłem niezrzeszonym. Teraz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” wrócił do tych wydarzeń wskazując, że jego odejście było motywowane również z innymi kwestiami.
Kołakowski podkreślił, że nie podoba mu się zarządzanie partią na szczeblu regionalnym. – Doprowadzono do upadku PiS w województwie podlaskim. Bardzo wiele cennych osób zostało zmuszonych do wyjścia z partii. Ja też odszedłem – dodał. Jak wskazywał, w rządzie zatrudniono wiele osób bez doświadczenia.
Lech Kołakowski: Tłuste koty w Zjednoczonej Prawicy
Poseł nie szczędził gorzkich słów pod adresem swojego byłego ugrupowania. – Jeszcze dziesięć, osiem lat temu, gdy byłem w Prawie i Sprawiedliwości, mówiliśmy o tłustych kotach z ówczesnej koalicji rządzącej. Niestety, dzisiaj ta sytuacja spotkała obóz Zjednoczonej Prawicy. Mówię to z bólem serca – przyznał.
Parlamentarzysta został również zapytany o kryzys w Zjednoczonej Prawicy. Nazwał ją „układem rządzącym, któremu zależy na utrzymaniu władzy do końca 2023 roku”. Jak wyjaśnił, jego celem jest stworzenie koła parlamentarnego, które będzie „alternatywą”. – Krytykowałoby złe projekty rządowe. Te dobre byśmy popierali. Niezależnie, czy ich autorem byłby PiS, czy opozycja – stwierdził.
Kołakowski został zapytany również o to, czy zawiódł się na Jarosławie Kaczyńskim. – Tak. Zawiodłem się na wielu liderach Prawa i Sprawiedliwości. Na szczeblu centralnym i w regionie – przyznał.
Czytaj też:
Bunt w Platformie. Zbierają podpisy pod apelem o rezygnację Borysa Budki