– Nie zależało mi kompletnie, by opisywać klientów z „wyższych sfer”, ujawniać czyjeś „mroczne” strony – mówi Krysiak w rozmowie z „Wprost”, dodając, że ekscesy znanego w całej Polsce biznesmena Zbigniewa S. opisał dość szczegółowo, „bo to człowiek, który przed laty wyoutował w internecie i księdza, i innego homoseksualistę, sugerując, że ten drugi jest nieletni”.
– Opublikował film z ich stosunku oralnego. Po tym, jak nagranie ujrzało światło dzienne okazało się, ksiądz co prawda jest księdzem, ale jest w związku z młodym mężczyzną z filmu. Chłopak ten, mimo insynuacji Zbigniewa S. był pełnoletni. Popełnił samobójstwo, nie wytrzymał. Nie będę więc krył hipokryty, który przez lata rzucał oskarżeniami w różne strony – mówi.
Dodaje, że część bohaterów jego książki, korzystających z usług męskich prostytutek, czyli „dziwków”, „wszyscy znamy od wielu, wielu lat”.
– Jednak nie jestem sumieniem narodu. Innych nie zamierzałem ujawniać. Pojawiają się głównie ci, którzy z gejów się śmieją, albo zaklinają rzeczywistość mówiąc, że są niesłusznie „oskarżani” o gejostwo. Zresztą ja nie wiem, czy są gejami, biseksualistami, czy może mieli ochotę na kilkudniową przygodę. Nie rozstrzygam tego. Raczej chodziło mi o to, by pokazać, kogo w tym sekspodziemiu można spotkać – powiedział autor „Chłopaków z Dubaju”.
– Jeden z polskich celebrytów, reklamujący się na stronie z escortami, bierze 1450 za godzinę. To znany tancerz z programu „Taniec z gwiazdami” – zdradził Krysiak. Opowiadając o innym, wyznał:
– Mnie zadziwiło to, że facet, którego stać, by prywatnym samolotem polecieć do Berlina i tam sobie znaleźć chłopaka, czy chłopaków, szuka przygód w kinie porno i stołecznym burdelu, gdzie łatwo go zidentyfikować. W Berlinie mógłby spędzić tydzień i nikt by się nie zorientował. Ale on wolał spotykać się z chłopakami w Polsce, kompletnie się z tym nie kryjąc. Ktoś mi wytłumaczył, że może ma taki fetysz.
Wcieleniówka Krysiaka
Autor książki „Chłopaki z Dubaju” materiał potrzebny do jej napisania zbierał przez trzy lata. Opłacał „dziwków”, czasem „spał z nimi w jednym łóżku”. Odwiedził gejowski hotel w Berlinie, odmawiał wzięcia udziału w trójkącie, a wszystko po to, by – jak mówi „Wprost” – opisać zupełnie nieznany świat płatnego seksu.
Czytaj też:
Statystka opowiedziała Krysiakowi o molestowaniu na planie „Zenka”. Jakimowicz zaprzecza
Na pytanie, jak udało mu się racjonalizować sytuacje, w których ktoś zapraszał go do seksu grupowego, łapał za przyrodzenie, czy próbował namówić na seks w jacuzzi, odpowiedział:
– Przede wszystkim byłem w pracy. Wyznaczyłem sobie granice, których nie chciałem przekraczać. Czasem szukałem sposobów, żeby uciec. Wizyta w hotelu Axel w Berlinie była moją pierwsza wizytą w hotelu dla gejów życiu. Mogłem domyślać się, co dzieje się w pokojach, ale nie miałem pojęcia, co dzieje się w saunach, w siłowni, w windzie, czy basenie. Kiedy chciałem uciec z pokoju od chłopaka, z którym się umówiłem, miał być moim bohaterem, tyle że obcokrajowiec wyszukany w sieci okazał się Polakiem – trafiłem jeszcze gorzej. Do mężczyzn, którzy byli przekonani, że skoro jestem w takim hotelu, to tylko w jednym celu.
Czułem się tam jak małpa w zoo.
Po chwili dodał: Spodziewałem się zresztą, że pojawią się takie pytania, nawet jedno takie już dzisiaj dostałem… Dziennikarz napisał, że może skoro dawałem się łapać „za siusiaka” to też jestem gejem, jak chłopaki, których opisuję. Zapytałem go więc, czy jeśli Rolicki przyjmował łapówki, wcielając się w inspektora rolnego, to oznacza że był przestępcą? Jeśli spał na Dworcu Centralnym z bezdomnymi, to oznacza, że sam był bezdomny? Na tym polega wartość tego gatunku, że można wejść za kulisy, do środka i opisać, jak zupełnie nieznane ludziom środowisko wygląda.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.