Jej zespół wygrał 3:2 z klubem z Stambułu (dawny Konstantynopol), a potem był finał mężczyzn, w którym Zakłady Azotowe Kędzierzyn-Koźle, czyli po prostu ZAKSA przekonywująco wygrała z włoskim klubem Itas Trentino. Myślę, że ten mecz będziemy mieli w pamięci albo na długo, albo na zawsze (jak ja). Decydujący as Łukasza Kaczmarka był 4 meczbolem, który dał pierwszy triumf w najważniejszym siatkarskim europejskim pucharze dla polskiego zespołu od… 43 lat. Poprzednikiem zespołu z Opolszczyzny był klub Płomień Milowice z Zagłębia Dąbrowskiego (dzisiaj Milowice to część Sosnowca).
Czytaj też:
Polska – siatkarska potęga
Wtedy Biało-Czerwoni okazali się najlepszym klubem w Europie w „złotej erze” polskiej siatkówki”. W ciągu czterech lat zdobyliśmy wówczas mistrzostwo świata (1974), złoto olimpijskie (1976) i właśnie Puchar Europy (1978). Teraz w ciągu trzech lat – nawet licząc z jednym rokiem „pandemijnym”, w którym nie odbyły się igrzyska olimpijskie - mamy drugie z rzędu mistrzostwo świata (2018) – tak jak w 1974 roku i wygraną w Lidze Mistrzów – tak jak w 1978 roku (wtedy LM nie było, ale był jej poprzednik PE). A to jeszcze nie koniec, bo za trochę więcej niż dwa i pół miesiąca rozpoczynają się Igrzyska Olimpijskie, na których Polacy są – obojętnie czy będziemy o tym głośno mówić, czy tylko szeptem – jednymi z faworytów do złota. Czyżby zatem nasi siatkarze powtórzyli ów cykl sprzed ponad czterech dekad?
Tak, powiedzmy to wprost – właśnie WPROST – jesteśmy siatkarską potęgą.
W rankingu światowym Polska, mistrz świata 2014 i 2018 roku (MŚ rozgrywane są co cztery lata) jest na drugim miejscu, a w ostatnim roku przed pandemią Polacy nie schodzili z podium żadnego z turniejów: w Pucharze Świata – srebro, w mistrzostwach Europy – brąz, w globalnej Lidze Narodów grając w szerokim, eksperymentalnym składzie – brąz, do tego wygraliśmy kwalifikacje olimpijskie i zdobyliśmy srebro w akademickich mistrzostwach świata.
Dziewczyny nie chcą być gorsze: na ostatnich ME były w pierwszej czwórce, były też w pierwszej piątce światowej Ligi Narodów. Tak, jesteśmy mistrzami świata i Europy (klubowymi), ale „jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz”, jak mówi stare sportowe porzekadło… Zatem czekamy na IO w Tokio!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.