Rano w domu Jakuba Banasia pojawiła się policja, która sprawdziła doniesienie. Okazało się, że to fałszywa wiadomość. Szokujące zdarzenie miało miejsce na kilka godzin przed ujawnieniem raportu NIK o wyborach kopertowych.
Jako pierwszy o zdarzeniu informował Onet. Portal podaje, że w czwartek o godz. 6:00 rano policja pojawiła się u żony prezesa NIK Mariana Banasia, a dwie godziny później u jego syna Jakuba. Powodem był list, który wpłynął na skrzynki mailowe wszystkich delegatur Najwyższej Izby Kontroli.
Szokujący list na skrzynkach mailowych NIK
„Nikt mnie nie zamordował. To ja postanowiłem pożegnać się ze światem. Moje życie, moja świetnie zapowiadająca się kariera, zostały zrujnowane przez służby PiS. Szantażowano mojego ojca, aby zrezygnował ze stanowiska, miałem odegrać rolę karty przetargowej. Koniec tego, skończyło się. Każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Moje zostały już przekroczone. Wysadzę dom, zniszczę wszelkie dowody, już nigdy go nie przeszukacie. Już nigdy nie będziecie szantażować mnie, ani mojego ojca. Zostanę zapamiętany jako męczennik” – list o takiej treści pojawił się w delegaturach NIK. Pod wiadomością podpisała się osoba, która podawała się za Jakuba Banasia.
Przypomnijmy, że całe zdarzenie rozegrało się na kilka godzin przed ujawnieniem przez NIK raportu o wyborach kopertowych. Na godz. 10:00 planowana jest konferencja prasowa w tej sprawie. Z przecieków medialnych wynika, że raport obciąża premiera Mateusza Morawieckiego.
Czytaj też:
NIK ma nowy cel. Bierze się za jedną z największych afer w Polsce