Mikołaj Jerofiejew przyjechał z Rosji do Polski w 1989 r. Mężczyzna pracował na fermie drobiu, ale właściciel gospodarstwa przestraszył się, że może spotkać go kara za to, że Rosjanin pracuje nielegalnie. Jerofiejew został wywieziony na fermę do Ś. pod Lubinem i tam zaczął się jego koszmar. Za swoje wynagrodzenie nie otrzymywał pieniędzy, a do jedzenia dostawał spleśniały pasztet – relacjonowała „Interwencja” Polsat News.
Mikołaj Jerofiejew przez 23 lata był zmuszany do niewolniczej pracy
Rosjanin pracował po kilkanaście godzin dziennie. Był bity, wyzywany i mieszkał w kurniku. Jerofiejew miał też zakaz kontaktowania się z innymi osobami. Jego dramat trwał 23 lata. Mężczyzna bał się komukolwiek o tym powiedzieć, bo przebywał w Polsce nielegalnie. – Wrak człowieka, wychudzony, zapadnięte policzki – wspomina Jerofiejewa jedna z osób, która mu potem pomogła. Sprawa została zgłoszona do prokuratury i Straży Granicznej.
Śledztwo w tej sprawie trwało do lutego. Teraz wobec podejrzanych zastosowano szereg środków zapobiegawczych. Wśród nich były: poręczenie majątkowe, zakaz opuszczania kraju z zakazem wydawania paszportu, zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonym oraz zbliżania się do mężczyzny na odległość mniejszą niż 100 metrów.
Zarzuty za handel ludźmi
Na poczet zadośćuczynienia zabezpieczono 200 tys. zł. Dwóm osobom pozbawiono zarzut handlu ludźmi, za co grozi co najmniej trzy lata pozbawienia wolności. Zgodnie z art. 37 Kodeksu karnego za przestępstwo grozi kara do 15 lat więzienia.
Mimo traumatycznych wspomnień 59-letni obecnie Rosjanin chce zostać w Polsce. Tłumaczy, że łatwiej mu mówić po polsku niż po rosyjsku. Mężczyzna interesuje się astrofizyką, astronomią, historią. Początkowo w Polsce zajmował się jako pracownik cywilny obsługą Armii Czerwonej, która stacjonowała pod Bolesławcem.