W cenniku wyszczególniono m.in. opłaty za intencje mszalne, a także wynagrodzenie dla organisty oraz pań, które udekorują kościół. Rodzice będą musieli również zapłacić z własnej kieszeni za kwiaty i fotografa, kórego usługi wyceniono na 70 zł od osoby.
Co znalazło się w cenniku?
Sporo emocji wzbudziła kwestia prezentów dla parafii. Rodzice dzieci komunijnych mieliby się złożyć nie tylko na storczyki w ramach podziękowań proboszczowi, wikaremu katechecie, ale również na bardziej trwałe przedmioty takie jak posrebrzany i pozłacany krzyż nad tabernakulum za 4,5 tys. złotych; drewniany krzyż dębowy za 10,9 tys. złotych oraz tzw. pasyjkę, czyli figurkę Jezusa. Szacowane koszty wszystkich prezentów to ponad 18 tys. złotych.
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” rodzice przekazali, że w cenniku uwzględniono tylko i wyłącznie opłaty za uroczystość. – Pomijamy już to co księdzu zapłaciliśmy, za książeczki, medaliki, czy alby w zeszłym roku – mówili.
Jak tłumaczy się ksiądz?
Ksiądz Marek Niemir ze Skórzewa powiedział dziennikarzom, że nie ma nic wspólnego z cennikiem. – To są wewnętrzne wyliczenia, które sporządziły trójki klasowe. To rodzice zrobili taki bilans. Wbrew opiniom to nie są wskazania proboszcza. My o nic nie prosiliśmy – zapewnił. Dodał, że prezenty nie są prywatnie dla księdza, a dla całej parafii. – Przecież przy krzyżu będą się modlić wszyscy. Jeśli rodzice by z tego zrezygnowali, nikt na nikogo by się nie obraził. Nie wołamy o żadne pieniądze – dodał.
Czytaj też:
Nie będzie śledztwa ws. abpa Głódzia. Zawiadomienia dotyczyły tuszowania pedofilii