O sprawie informuje lokalny serwis swidnica24.pl. Wydarzenia, o których mowa rozegrały się w maju zeszłego roku, jednak sprawa trafiła właśnie do Sądu Okręgowego w Świdnicy. Jak czytamy, w nocy z 19 na 20 maja ubiegłego roku rolnik wyjechał na pole i opryskał rzepak środkiem zawierającym dimetoat.
Nad ranem na kwiatach rzepaku zebrały się pszczoły, a w efekcie kontaktu z substancją masowo ginęły. Jak oszacowano, substancja chemiczna przyczyniła się do śmierci 7,5 miliona pszczół. Niektóre ginęły już na polu, ponieważ środek wywoływał natychmiastowe objawy neurologiczne. Te osobniki, które zdołały dolecieć do ula, były dobijane przez pozostałe pszczoły (chroniące przed chorym pozostałych członków gromady). Substancja przenosiła się w ten sposób i na kolejne osobniki, co doprowadziło do wymarcia 245 rodzin pszczelich z 8 pasiek w Modliszowie, Pogorzale i Witoszowie.
Rolnikowi grozi nawet do ośmiu lat więzienia
Pszczelarze oszacowali straty na 560 tysięcy złotych. Jak jednak podkreślają, nie tylko pieniądze mają tu znaczenie. – Ten człowiek wyjechał na pole z bronią chemiczną i za to, co zrobił powinien stracić prawo do wykonywania zawodu – mówi serwisowi jeden z nich.
Substancja użyta przez rolnika była w tym czasie zakazana do oprysków rzepaku. Jej użytek był dozwolony tylko w kilku przypadkach, np. do oprysków pszenicy ozimej, czy jęczmienia ozimego. Nie było wówczas można używać jej do roślin kwitnących, a już dwa tygodnie po opisywanym oprysku, dimeotat był objęty całkowitym zakazem stosowania do wszystkich rodzajów roślin w całej Unii Europejskiej.
Rolnik usłyszał zarzuty karne. Prokuratura zabezpieczyła jego majątek w wysokości 560 tys. zł. Mężczyzna odmówił składania zeznań. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.