Przypomnijmy, że 2 kwietnia jedna z mieszkanek Piątku (woj. łódzkie) zadzwoniła na policję. Kobieta wyjaśniła, że jej 30-letni syn znajduje się pod wpływem alkoholu i jest agresywny. Do domu, w którym w ciągu ostatnich dwóch lat przeprowadzono już kilkanaście interwencji, wysłano patrol składający się z 33-letniego policjanta i o rok starszej funkcjonariuszki.
30-latek wsiadł do policyjnego radiowozu i ślad po nim zaginął, rodzina nie została poinformowana o jego dalszych losach. Następnego dnia ciało mężczyzny znaleziono w zagajniku leżącym kilka kilometrów od domu 30-latka. Sekcja zwłok wykazała rozległe obrażenia wewnętrzne.
Dwoje policjantów wyrzuconych ze służby
Zarzuty w tej sprawie usłyszało dwoje interweniujących policjantów. 33-letni policjant usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, który skutkował zgonem 30-letniego mężczyzny, a policjantka zarzut poświadczenia nieprawdy, niedopełnienia obowiązków oraz narażenia ofiary na ryzyko utraty zdrowia lub życia.
Jak podaje TVN24, oczekujący w areszcie na proces funkcjonariusze zostali teraz wyrzuceni ze służby. Telewizja informuje także, że 33-letni były policjant był do tej pory chwalony przez swoich przełożonych. Stacja ustaliła także, że praktyka wywożenia awanturujących się mieszkańców Piątku daleko od domu i nakładanie „kar” za ich zachowanie była powszechna.
Czytaj też:
Śmierć Igora Stachowiaka. Ojciec: Igor wiedział, że umrze, mówił o tym matce