Covidowe dzieci. „Szlag mnie trafiał, gdy mówili: Antek nic nie rozumie”

Covidowe dzieci. „Szlag mnie trafiał, gdy mówili: Antek nic nie rozumie”

Minusem epidemii był ograniczony kontakt z innymi dziećmi – mówi Dorota. Zdj. ilustracyjne
Minusem epidemii był ograniczony kontakt z innymi dziećmi – mówi Dorota. Zdj. ilustracyjne Źródło: Shutterstock / FotoDuets
Jest ich ponad pół miliona, urodziły się tuż przed lub już w trakcie pandemii. Dopiero teraz zaczynają życie w świecie bez ograniczeń, dowiadują się, co to są zabawy w większym gronie, widzą, jak wyglądają inni ludzie bez maseczek. Nierzadko też dopiero teraz poznają na żywo własnych dziadków. Czy można już o nich mówić: covidowe dzieci?

Sprawdzam to, gdy dostaję zaproszenie na urodziny córki koleżanki, przez moment dziwię się: impreza jest pod koniec czerwca, a mała urodziła się w marcu. Wspominam o tym, gdy rozmawiam z mamą 14-miesięcznej Wandy. – Roczek półtorarocznego dziecka? To teraz standard – śmieje się Dorota.

Dorota i Wanda

Wanda, córka Doroty (imiona zmienione), ma rok i dwa miesiące, przyszła na świat w środku . Dorota wiedziała, że zaraza zbliża się do Polski, że najprawdopodobniej będzie rodzić sama, że mąż zobaczy ją i córkę dopiero za kilka dni. Nie miała czasu jednak tego roztrząsać, planować, martwić się na zapas, trzeba było ogarnąć starsze dzieci.

Źródło: Wprost