W książce „Twardy romantyk” Leszek Miller opowiedział o swoich trudnych relacjach z Kościołem. Jak się okazuje, w dzieciństwie religia odgrywała w jego życiu dużą rolę. Były premier jako kilkulatek chodził w każdą niedzielę na mszę świętą, był także ministrantem. Kiedy miał 14 lat, często odwiedzał plebanię jednego z kościołów w Żyrardowie. Znajomy ksiądz organizował dla dzieci i młodzieży wycieczki rowerowe oraz grę w ping-ponga. Stosunek Leszka Millera do Kościoła zmienił się pod wpływem incydentu, którego był świadkiem.
Dlaczego Miller odszedł z Kościoła?
– Pewnego dnia odwiedziłem plebanię i zastałem swoją siostrę cioteczną z księdzem na kanapie. To była absolutnie dwuznaczna sytuacja. Leżeli na kanapie, a ja nie wierzyłem własnym oczom. Nic nie powiedziałem, chyba nawet mnie nie zauważyli. Trzasnąłem drzwiami i wybiegłem. Był to dla mnie szokujący widok – wyznał były szef polskiego rządu. Dodał, że nigdy nie rozmawiał ze swoją siostrą na ten temat. – Na pewno zrozumieli, że ktoś ich widział, że ktoś wszedł do pokoju, ale nie wiedzieli, kto ich nakrył – zaznaczył. Leszek Miller podkreślił, że on sam nie miał żadnych złych doświadczeń z księżmi, a wspomniany przez niego kapłan interesował się tylko zbyt młodymi kobietami.
Obecnie Leszek Miller wielokrotnie krytycznie wypowiada się na temat Kościoła. W rozmowie z mediami stwierdził m.in., że „Episkopat jest polityczną przybudówką PiS-u a Kościół wybrał dobrą zmianę zamiast dobrej nowiny”.
Czytaj też:
Miller wychwala Tuska. „Strach w obozie PiS-u tylko go umacnia”