Ruszona ziemia różni się od tej, w której nikt nie kopał od wieków. Czasem to wyraźna granica. Po jednej stronie widać czarną, zmieszaną ziemię, po drugiej jakby jaśniejszą, twardszą. W tej ruszonej jest grób. Dlatego Piotrek kopie głębiej. Gdy spod ziemi wyłania się czaszka i pierwsze kości, pędzelkiem wymiata resztę ziemi. Odsłania zmurszałe buty. Podnosi kości, które wkłada do pojemnika. Do woreczka trafiają wszystkie przedmioty.
– To bardzo charakterystyczna rzecz, czyli resztki ołówka. Wielu ma coś do pisania – mówi Marcin i odkłada ołówek, a Piotrek dalej przesiewa sypką ziemię. – Części kości krzyżowej są, ale dłonie się nie zachowały – zauważa. – Jest druga rzepka, czyli mamy kolano. Widać głowę kości piszczelowej, która odspoiła się od reszty. Szwy na czaszce nie są do końca zarośnięte. Widać, że to był dosyć młody człowiek – stwierdza.
Nie zawsze czaili się z karabinami
Poza Piotrkiem i Marcinem, przy grobie jest też Tomek, który dowodzi ekshumacją. To od niego wszystko się zaczęło. Do dzisiaj pamięta pierwszego niemieckiego żołnierza, którego wykopał. Było to ponad dwadzieścia lat temu. Przysypany dół okazał się ziemianką, w której pochowano dwudziestu pięciu żołnierzy. Wtedy Tomek po raz pierwszy widział szkielety. Nie były ułożone anatomicznie, tylko rzucone na jeden stos.
Wspomina, że wyglądało to tak, jakby ktoś pranie z kosza wyrzucił na ziemię. Pierwszy raz widział też przestrzelone czaszki.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.